O tym, że "fala" jest w wielu jednostkach, wiedzą wszyscy. Ale niezwykle trudno dorwać tych, którzy ją tworzą. Żołnierze służby zasadniczej, czyli tzw. koty - ci, którzy są gnębieni, zaciskają zęby i odliczają dni do wyjścia do domu. Milczą ze strachu przed okrutną zemstą oprawców.

Reklama

Jeden z prześladowanych, żołnierz 3. Brygady Zmechanizowanej w Lublinie, po wyjściu na przepustkę próbował popełnić samobójstwo, bo nie był w stanie znieść poniżania przez kadrę zawodową. Odratowano go. Znaleziono list, w którym opisał swoje męki. Sprawa trafiła do prasy. Teraz prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo.

I właśnie są jego pierwsze wyniki. Podporucznik, sierżant i chorąży ze służby zawodowej lubelskiej jednostki zostali zawieszeni. Toczy się przeciwko nim postępowanie. Żandarmeria sprawdza, w jaki sposób znęcali się nad podwładnymi. A zarzuty są poważne: m.in. żądanie 50 zł czy flaszki wódki za pozwolenie wyjścia na przepustkę, katowanie pompkami i biegami w maskach przeciwgazowych z byle powodu, zabieranie osobistych rzeczy i ubrań.

Prokuratura wojskowa na razie nie podaje więcej szczegółów w tej sprawie. Śledztwo nie zostało jeszcze zakończone, co oznacza, że oskarżonych o robienie "fali" w lubelskiej jednostce może być o wiele więcej żołnierzy.