Ewelinka chciała przebiec na drugą stronę ulicy w Piaskach Rudnickich pod Łodzią. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że to śmiertelne niebezpieczne. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Pisk opon, tępy huk i ciało dziecka bezwładnie opadające na ulicę.
Natychmiast wezwano policję i pogotowie. Ale nim przyjechała karetka, dziewczynkę wiózł już do szpitala kierowca z Wrocławia, który ją potrącił. W wozie siedział też jej pijany ojciec, 37-letni Robert R. O tym, że córka wpadła pod auto, dowiedział się już po fakcie, bo zamiast opiekować się małą, siedział sobie beztrosko u fryzjera.
Ewelinka jest w stanie ciężkim, ale żyje. Roberta R. zatrzymano. Miał około 3 promili alkoholu w wydychanym powietrzu. Policja ze Zgierza przesłuchuje świadków wypadku. Robert R. zostanie wysłuchany na końcu, bo to on będzie pociągnięty do odpowiedzialności. O zarzutach zdecyduje prokurator, ale policjanci twierdzą, że najprawdopodobniej odpowie za brak opieki nad małoletnim, za co grozi 5 lat więzienia.
To cud, że czteroletnia Ewelinka uniknęła śmierci. Wbiegła na ulicę wprost pod koła hondy. Kierowca nie zdołał wyhamować. Dziecko w stanie ciężkim jest w łódzkim szpitalu. Pijany tatuś nawet nie zauważył wypadku, bo był właśnie... u fryzjera.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama