Raport, który powstał w MSWiA, trafił już do Komendanta Głównego Straży Granicznej. Jego autorzy wytykają błędy dwóm funkcjonariuszom SG. Z naszych informacji wynika, że chodzi o szefa strażnicy w Zgorzelcu i jego podwładnego.

Co takiego zrobili? Kiedy Johnson wylądowała na Okęciu pod koniec września, miała jeszcze ważną wizę wydaną przez polski konsulat w Lagos. Ta straciła ważność 30 września, a 4 października pogranicznicy ze Zgorzelca zatrzymali Janet w pociągu na próbie wjazdu do Niemiec. I chociaż dziewczyna nie miała ważnej wizy, funkcjonariusze SG puścili ją wolno, pouczając tylko, że powinna opuścić Polskę.

Reklama

To, jak wynika z raportu, było błędem, bo "nie było wystarczających przesłanek", aby zakładać, że Johnson opuści terytorium Polski w sposób dobrowolny.

Janet przyjechała do Polski, bo latem 2006 r. zaprosili ją działacze lubelskiego klubu piłki ręcznej przekonani przez nigeryjskiego menedżera, że jest świetną zawodniczką. W rzeczywistości działacze zostali oszukani - prawdopodobnie przez handlarzy ludźmi - i nawet nie zobaczyli swoich "gości".

Reklama

Dziewczyna przez pół roku przebywała w naszym kraju, aż wreszcie na początku kwietnia tego roku trafiła do aresztu deportacyjnego Straży Granicznej na Okęciu - ale w stanie ciężkiej zapaści, zawszona, brudna, ze śladami po nożu na rękach. Po artykule DZIENNIKA opisującym jej historię prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie handlu ludźmi, równocześnie MSWiA zleciło kontrole we wszystkich urzędach, które zajmowały się Nigeryjką.

"Nie ma jeszcze dostatecznej liczby materiałów, aby formułować jakiekolwiek tezy. Nadal J. nie została przesłuchana, stan dziewczyny nie pozwala na żadne czynności z jej udziałem, nie rozmawia nawet z opiekunami – mówi DZIENNIKOWI prokurator Ewa Piotrowska, rzecznik lubelskiej prokuratury apelacyjnej.

Stan psychiczny Nigeryjki nie jest dobry. "Dziewczyną opiekuje się nasz psycholog, pracuje z nią codziennie. Janet jednego dnia chętnie współpracuje i chce rozmawiać, ale innego jest zamknięta, a nawet agresywna. Myślę, że jej kuracja może potrwać jeszcze wiele tygodni" - mówi Stana Bukowska, szefowa fundacji La Strada zajmującej się m.in. zmuszanymi do prostytucji kobietami.

Johnson dostała już pozwolenie na pobyt tymczasowy w Polsce. Będzie u nas tak długo, aż dojdzie do siebie i złoży zeznania - wtedy być może dowiemy się wreszcie, co się z nią działo przez ostatnie pół roku i kto doprowadził ją do stanu bliskiego śmierci. Nowe światło na historię Johnson mogą też rzucić niezakończone jeszcze kontrole w policji oraz Urzędzie ds. Repatriacji i Cudzoziemców. MSWiA sprawdza, czy w tych formacjach nie popełniono błędu w traktowaniu młodej Nigeryjki - pisze DZIENNIK.