Metoda "na wnuczka" to jeden z popularniejszych typów oszustw. Schemat jest zawsze podobny. Oszuści dzwonią do starszych osób podając się za ich wnuków, dalszych krewnych a nawet córki lub synów i proszą o pożyczkę. Od razu też zaznaczają, że nie będą mogli sami odebrać pieniędzy np. z powodu choroby, wypadku, wyjazdu - a zrobi to za nich ich bliski przyjaciel.
Tak było również w tym przypadku. Do 95-latki zadzwonił mężczyzna. Twierdził, że jest jej wnuczkiem Józkiem i poprosił o 60 tys. zł. Do "babci" wysłał swojego kolegę - Adriana - który miał nie tylko przejąć pieniądze, ale też pomóc staruszce w załatwieniu formalności w banku.
"Kobiecie udało się wypłacić tylko 20 tys. zł, ale oszuści tym nie wzgardzili. Ostatecznie zostali zatrzymani przez policję" - powiedział PAP rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński.
Jak dodał, policjanci towarzyszyli również starszej kobiecie, gdy wpłacała do banku odzyskaną od oszustów kwotę.
"Apelujemy szczególnie do starszych osób, by uważały na tego typu sytuację. Jeśli dzwoni do nas ktoś bliski i prosi o pożyczkę, oddzwońmy do niego, sprawdźmy czy rzeczywiście to była ta osoba o której myśleliśmy. Sygnałem, że coś jest nie w porządku powinien być fakt, że nasz krewny wysyła po pożyczkę znajomego" - powiedział Karczyński.
Policjanci zaznaczają, że oszuści szukają swoich ofiar w różny sposób, np. w książkach telefonicznych. "Bywa, że przychodzą na osiedla i obserwują mieszkańców. Przysiadają się do starszych ludzi odpoczywających np. z zakupami na ławce. Pytają dlaczego nie pomaga im wnuczek czy wnuczka. Gdy usłyszą, że np. wyjechali, szukają numeru telefonu i dzwonią podając się za nich" - dodał Karczyński.
Zaznaczył, że także kwoty, które próbują wyłudzić lub wyłudzają oszuści są różne. "Mieliśmy przypadek kobiety, która w ten sposób straciła 300 tys. zł" - dodał.
Za oszustwo grozi do ośmiu lat więzienia.