Jak poinformowali strażacy, do pożaru doszło w nocy z czwartku na piątek. Paliła się klatka schodowa jednopiętrowej prywatnej kamienicy przy ul. Zarzewskiej. Ogień objął całą klatkę i drzwi wejściowe. Strażacy ewakuowali ośmioro mieszkańców - w tym starsze osoby - przez okna za pomocą drabin i podnośnika.
Siedem osób z podejrzeniem potrucia tlenkiem węgla przebadano na miejscu; dwie z nich trafiły na obserwację do szpitala, pięciu udzielono pomocy na miejscu.
Spaleniu uległa klatka schodowa, drewniana poręcz schodów, drzwi do mieszkań, opalone zostały stropy. Ogień strawił także m.in. meble pozostawione przez lokatorów na klatce schodowej. Straty oszacowano na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Ogień gasiło osiem zastępów strażaków. Strażacy przypuszczają, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez nieustalone dotąd osoby.
Jak powiedział PAP rzecznik łódzkiej prokuratury sprawę pożaru wyjaśnia Prokuratura Rejonowa Łódź-Górna. Według śledczych przyczyną pożaru mogło być podpalenie.
"Według wstępnych ustaleń, widziano dwóch młodych mężczyzn uciekających z rejonu kamienicy w stronę pobliskiego boiska szkolnego. Na klatce schodowej znaleziono też słoik z benzyną. Ustalamy przyczyny pożaru, ale prawdopodobne jest podpalenie. W sprawie powołani zostaną biegli, którzy m.in. mają ustalić, czy benzyna mogła posłużyć do podpalenia" - powiedział Kopania.
Przypomniał, że prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie innego pożaru, który kilka tygodni temu częściowo strawił inną kamienicę przy ul. Zarzewskiej. Spaleniu uległo wówczas poddasze i duża część dachu. Poszkodowanych zostało kilkadziesiąt rodzin. Część z nich nie mogła już wrócić do swoich mieszkań i otrzymały lokale zastępcze. Śledczy na razie nie łączą tych dwóch zdarzeń.