"To kontynuacja wypowiedzi z połowy stycznia, z czasu tuż po opublikowaniu raportu MAK. Poseł Macierewicz ze swoim zespołem nadal uważa, że nie była to katastrofa, lecz celowe działanie mające na celu spowodowanie rozbicia samolotu" - powiedział specjalista techniki lotniczej z "NTW".

Reklama

Według Abraszka w wystąpieniach Macierewicza widać chęć odciążenia polskiej załogi np. przez wykazanie, że to Rosjanie nie podali lotniska zapasowego. "Jednak to załoga powinna była mieć zapasowe lotnisko w planie lotu i to załoga autonomicznie podejmuje decyzję o odejściu na lotnisko zapasowe" - zauważył Abraszek.

"Macierewicz wciąż uważa, że katastrofa miała miejsce na wysokości 15 metrów, kiedy wyłączył się dopływ energii elektrycznej. Ale nawet gdyby nastąpiła awaria systemu zasilania, samolot powinien był dać się pilotować ręcznie. System sterowania, prędkościomierz, wysokościomierz i busola są mechaniczne, nie wymagają zasilania. Ponadto zapisy wskazują, że system sterowania do końca działał prawidłowo" - dodał publicysta.

W czwartek przewodniczący zespołu PiS Antoni Macierewicz przedstawił drugą część opracowania na temat przyczyn katastrofy 10 kwietnia ubiegłego roku. Współodpowiedzialnością za katastrofę zespół czyni premiera i kilkoro ministrów jego rządu. Macierewicz zapowiedział, że za kilka tygodni przedstawi przyczynę "obezwładnienia" samolotu kilkanaście metrów nad ziemią.