Steczkowska przyznaje, że o kłopotach technicznych, powiedziano pasażerom około półtorej godziny przed lądowaniem. "Musieliśmy się przygotować, zdjąć buty na obcasach. Spakowałam dokumenty, jeden włożyłam do torby, gdyby był potrzebny przy identyfikacji" - mówi TVN 24 Steczkowska.

Reklama

Z jej relacji wynika, ze pasażerowie nie wiedzieli w 100 procentach, o co chodzi. "Steward powiedział, że mamy problem techniczny i będziemy musieli lądować awaryjnie. Słuchałam akurat muzyki i zdałam sobie sprawę, że już dawno powinny być wypuszczone koła. Od razu wiedziałam, że chodzi o podwozie, bo to charakterystyczny dźwięk. Zapytałam stewardesy, czy o to chodzi, powiedziała, że tak, ale że nie wiedzą, czy koła się wysunęły czy nie" - mówi Steczkowska.

Marta Kaczyńska porównuje lądowanie boeinga do tragedii Tu-154M>>>

Jej zdaniem wszystko zostało bardzo dobrze zorganizowane. "Tu ogromne podziękowanie. Dziękuję pilotom i załodze. Panowali nad nami, nie mówili niepotrzebnych rzeczy. Podziękowania też dla zaplecza, bo służby medyczne, celne, fantastycznie się nami zajęły - mówi. Jak dodaje, od teraz 1 listopada będzie wraz z kolegami obchodzić swoje "nowe urodziny".

Steczkowska odpowiada też na pytanie o strach, jaki niewątpliwie towarzyszył lądowaniu. "Zaczęliśmy z kolegami mówić sobie różne rzeczy. Trzymaliśmy się za ręce, potem zaczęłam płakać. Później przyszedł spokój i czekaliśmy, wiedzieliśmy, że nic nie możemy zrobić. Nie siedziałam przy oknie, a samolot siadł tak powoli, że cały czas myślałam, że jeszcze jesteśmy wysoko" - relacjonuje Steczkowska.