Rosjanie, zawieszając połączenie z Krakowa do Moskwy, złamali umowę z krakowskim portem. Zgodnie z dokumentem podpisanym w 2012 r. mieli latać nieprzerwanie do kwietnia 2015 r. Dopiero po tym terminie obydwie strony miały zdecydować, co dalej robią z połączeniem. Zawieszając trasę, Rosjanie złamali umowę. Mimo to żadnych konsekwencji nie poniosą.
- Linia może zrezygnować w każdej chwili i z tego prawa akurat Aerofłot skorzystał. Na razie mówimy jednak o zawieszeniu lotów, a nie o całkowitym zamknięciu trasy - podkreśla Jan Pamuła, szef krakowskiego portu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rosjanie zajęli parlament Tatarów krymskich >>>
Czy za decyzją linii może stać coś więcej niż prosta kalkulacja biznesowa? Przesłanek decyzji Aerofłotu Pamuła nie chce komentować. Nie kryje jednak zdumienia. Jak twierdzi, samoloty rosyjskiej linii były wypełnione codziennie w 60-70 proc., a to bardzo dobry wynik.
Przypomina, że to Rosjanom bardzo zależało na jej uruchomieniu, choć dla krakowskiego portu była to także nobilitacja. Kraków zyskał bowiem bezpośrednią trasę do Moskwy, tak jak stołeczne Okęcie.
Loty odbywały się cztery razy w tygodniu samolotami Suchoj Superjet 100, mogącymi zabrać na pokład 75 pasażerów. W całości odpraw w Krakowie to niewiele, bo w 2013 r. lotnisko obsłużyło ponad 3,6 mln pasażerów, co utwierdziło ten port na pozycji największego lotniska regionalnego w kraju.