Jak donosi gazeta, to sąsiedzi apelowali do posła PO, aby wypowiedział kobiecie umowę najmu. Podejrzewali, że w mieszkaniu posła urządzono miejsce schadzek. Okazało się, że sąsiedzi mieli rację.
- W wynajmowanym mieszkaniu nie była prowadzona agencja towarzyska (rozumiana przeze mnie jako dom publiczny, gdzie świadczy usługi kilka kobiet w zorganizowany sposób). Przesłuchana przyznała natomiast, że samodzielnie, tzn. na własny rachunek świadczyła usługi seksualne – powiedziała "Super Expressowi" Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy legnickiej prokuratury.
Poseł wynajmował kobiecie to mieszkanie przez pośrednika. Sprawy nie chce szerzej komentować. - Nie mam nic nowego do powiedzenia w tej sprawie - stwierdzi na łamach tabloidu parlamentarzysta z Legnicy.