- Został co najmniej kilka razy potraktowany paralizatorem w sytuacji, która absolutnie nie wymagała zastosowania środków przymusu. Ma siniaki w różnych okolicach ciała, również głowy i twarzy – oświadczył we wtorek w „Superstacji” adwokat Stonogi Krzysztof Kitajgrodzki. Zapowiedział, że złoży zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policjantów.

Reklama

Bardziej alarmującą wersję przedstawił na Twitterze syn Stonogi. Twierdzi, że jego ojciec został tak pobity, że stracił ponad litr krwi. Wpis z Twitttera opublikował na swojej stronie „Super Express”.

Dziś Komenda Stołeczna Policji opublikowała na swojej stronie oświadczenie, w którym zaprzecza informacjom o pobiciu. - Wbrew wersji przedstawianej przez najbliższych oraz adwokata zatrzymanego mężczyzny, nie został on pobity przez funkcjonariuszy - zapewnia asp. szt. Mariusz Mrozek, rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji.

Kopał i się przewrócił

W oświadczeniu przypomniano, że Zbigniew Stonoga został zatrzymany w nocy z soboty na niedzielę w miejscu zamieszkania. - W momencie zatrzymania był od niego wyczuwalny zapach alkoholu, jednak Zbigniew S. odmówił udziału w badaniu trzeźwości - przypomina asp. szt. Mariusz Mrozek.

Policja wyjaśnia, że z tego powodu Zbigniew Stonoga został przewieziony do jednego z warszawskich szpitali, gdzie został przebadany przez lekarza i wobec braku przeciwwskazań osadzony w areszcie. - W celu zapobieżenia samookaleczeniom został mu założony specjalny pas unieruchamiający ręce. Mężczyzna miał jednak możliwość swobodnego poruszania się po celi – pisze rzecznik KSP.

- Po godzinie 7:00 w niedzielę Zbigniew S., przebywając sam w celi, uległ wypadkowi. Stało się to w momencie, kiedy stojąc tyłem do drzwi i kopiąc w nie, przewrócił się, uderzając głową o podłogę. Podkreślamy ponownie, że pomieszczenie jest monitorowane, a całość nagrania pozostaje do dyspozycji prokuratury w przypadku, gdyby adwokat zatrzymanego chciał - zgodnie ze swoimi deklaracjami - złożyć zawiadomienie w tej sprawie - napisał w oświadczeniu rzecznik.

Na dowód stołeczna policja zamieściła na swoim Twitterze nagranie z monitoringu w celi Stonogi. Widać na nim, jak zatrzymany kopie nogą w drzwi, a potem przewraca się na ławkę i na podłogę.

Reklama

Paralizator, bo był agresywny

Funkcjonariusze mieli wezwać do Stonogi karetkę pogotowia ratunkowego, ale z uwagi na agresję, jaką Zbigniew S. kierował zarówno wobec załogi karetki pogotowia, jak i funkcjonariuszy ratownicy, odmówili przewiezienia mężczyzny ambulansem.

Według stołecznej policji Zbigniew Stonoga został przewieziony do szpitala radiowozem policji. - To właśnie podczas umieszczania go w radiowozie, z uwagi na bardzo agresywne zachowanie, kopanie wnętrza pojazdu, wyrywanie się i szarpanie, w stosunku do mężczyzny został użyty środek przymusu w postaci paralizatora. Użycie paralizatora, co istotne, nie wymagało udzielenia żadnej pomocy medycznej. Zbigniew S. uspokoił się i dał, bez dalszych utrudnień, dowieźć na badania - zapewnia w oświadczeniu asp. szt. Mariusz Mrozek.

- Do obrażeń ciała u Zbigniewa S. doszło na skutek jego zachowania i nie miały z tym związku inne osoby. W dokładnym odtworzeniu przebiegu zdarzeń pomógł między innymi monitoring zainstalowany w pomieszczeniu, w którym został osadzony Zbigniew S. - podsumowuje rzecznik KSP.

W 2015 r. Zbigniew Stonoga został prawomocnie skazany przez warszawski sąd za oszustwo przy sprzedaży samochodu. Sąd odrzucił jego odwołania i ostatecznie w lutym 2017 r. Stonoga miał się stawić w więzieniu. Nie przyszedł, więc wysłano za nim list gończy. Stonoga utrzymuje, że jest niewinny, a wyrok to zemsta władz za ujawnienie akt z tzw. afery podsłuchowej.