1 października z rynku pracy odejdzie ok. 300 tys. osób dzięki temu, że wiek emerytalny znów będzie wynosił 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Ponad 80 proc. osób, które wkraczają w wiek emerytalny, korzysta z możliwości odejścia z rynku pracy. Pamiętajmy jednak, że aby otrzymać emeryturę minimalną, która wynosi dzisiaj równe 1000 zł, musimy pracować przynajmniej przez 25 lat. Uzbierać takiego stażu nie udało się 80 tys. Polaków, którzy dostają mniejsze świadczenia. To są te emerytury groszowe, o których tak często mówią przedstawiciele ZUS. Kompletnie nie opłaca się wypłacać świadczeń wynoszących kilka złotych co miesiąc, na dodatek np. w postaci przekazu pocztowego.
Profesor Gertruda Uścińska, prezes ZUS, mówiła w wywiadzie dla DGP, że "wiek emerytalny niedługo zniknie z debaty publicznej". Stanisław Kluza, prezes należącego do Skarbu Państwa Banku Ochrony Środowiska, uważa, że prawo do przejścia na emeryturę powinno być dostępne dla każdego, kto zebrał składki wystarczające na wypłatę emerytury minimalnej. Co całkowicie zmienia sens naszego systemu emerytalnego i jego percepcji oraz zafiksowania opinii publicznej nad jego wysokością.
Cztery piąte Polaków było przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego w 2012 r. Tyle samo było za jego obniżeniem w każdym kolejnym badaniu opinii publicznej. Nikomu z polityków ówcześnie rządzącej koalicji PO-PSL nie udało się przekonać do tego rozwiązania. Na sprzeciwie wobec tej reformy swoją pozycję budował NSZZ „Solidarność”, który zebrał 2,5 mln podpisów pod referendum w tej sprawie, a także PiS, który zrobił z tego sztandarową obietnicę wyborczą. Dzisiaj opozycyjne PO i Nowoczesna nie mogą obiecać podwyższenia wieku emerytalnego, ale mogą proponować jego likwidację, która może dać podobnie korzystne skutki dla finansów publicznych.
Reklama
W 201 2 r ., w momencie wprowadzania reformy podwyższającej wiek emerytalny, mając do wyboru czynnik, od którego powinno zależeć nabycie prawa do emerytury, Polacy odpowiadali, że przede wszystkim powinien być to staż pracy (75 proc.), w drugiej kolejności wiek (42 proc.), wykonywany zawód (27 proc.) i wielkość wypracowanego świadczenia emerytalnego (22 proc.). Zaledwie 10 proc. uważało, że wysokość świadczenia powinna zależeć od płci.
Wiedząc, jakie są poglądy Polaków i jak będą rosły wydatki ZUS po 2020 r., można łatwo przewidzieć, że głosów o tym, że wiek emerytalny jest niepotrzebny, będzie więcej. Politycy i ekonomiści będą chcieli uciec do przodu i dać ludziom to, czego oni oczekują, czyli uzależnić emerytury nie od wieku, ale od stażu pracy.
Istotą polskiego systemu emerytalnego jest to, że otrzymamy z niego tyle, ile wcześniej do niego wpłacimy. Emerytura nie jest związana wyłącznie z samym faktem opłacania składki, lecz również z jej wysokością. Wysokość świadczenia to po prostu suma wpłaconych składek, odpowiednio zwaloryzowanych przez wszystkie wcześniejsze lata, podzielona przez wyrażoną w miesiącach oczekiwaną długość dalszego trwania życia w momencie przejścia na emeryturę. Świadomość tego faktu wśród przyszłych emerytów jest jednak wciąż mała. Tymczasem każdy kolejny rok pracy w automatyczny sposób wpływa na podniesienie wysokości emerytury o ok. 1/10. Można wyobrazić sobie likwidację wieku emerytalnego.
By ułatwić zbilansowanie takiego systemu, trzeba byłoby wprowadzić ograniczenia stażu pracy albo minimalnej zgromadzonej kwoty, która jest pochodną naszych wynagrodzeń podlegających oskładkowaniu. Aby nie faworyzować lepiej zarabiających, mogłaby ona być liczona do relatywnej średniej z wynagrodzeń, które podlegały oskładkowaniu w ciągu naszego życia. Oznaczałoby to, że pewien staż pracy nadal by istniał, ale byłby inny dla każdego pracującego. Ponadto taki wiek emerytalny byłby bardziej dostosowany do zmieniających się warunków demograficznych. Każdy Polak miałby indywidualny wiek emerytalny. Państwo zrzekłoby się części odpowiedzialności za emerytury na rzecz obywateli. Emerytura minimalna nie zależałaby więc od stażu pracy, ale od minimalnej uzbieranej kwoty niezależnie od lat pracy.
Rozwiązanie takie wychodziłoby też naprzeciw rosnącej skali samozatrudnienia, umów cywilnoprawnych i coraz mniejszych sum, które trafiają na konta oszczędzających w ZUS. Omijanie klina podatkowego w Polsce, które ma miejsce w ostatnich latach, będzie musiało zostać odzwierciedlone w sposobie naliczania świadczeń i któraś opcja polityczna zaproponuje pewnie taką opcję w niedalekiej przyszłości. W tej kadencji Sejmu PiS nie zmieni wieku emerytalnego, bo dopiero co wprowadził swoją reformę, ale rząd, który przyjdzie w 2019 r., będzie musiał zmierzyć się z kosztami wygenerowanymi przez obniżkę wieku. Ktokolwiek będzie rządził, może zdecydować się na likwidację wieku emerytalnego, uniknąć całej debaty na ten temat i wprowadzić system kapitału minimalnego, który będzie uprawniał do emerytury.