"Jesteśmy zszokowani tym, co się stało. Nie wiemy, dlaczego chłopiec zmarł" - mówiła w TVN24 Kamila Wiecińska, rzeczniczka szpitala im. Biziela, w którym zrośnięci czaszkami chłopcy przyszli na świat. Obaj zostali przewiezieni do szpitala uniwersyteckiego, gdzie trwa operacja ich rozdzielenia. Lekarze nie mogli czekać - teraz, gdy jeden z braci nie żyje, muszą zrobić wszystko, by uratować drugiego z nich.

Nie ma pewności, co było przyczyną śmierci chłopca. Lekarze, którzy badali braci, mówili, że chłopcy już za dwa tygodnie mogliby przejść operację rozdzielenia. Zabieg nie byłby tak skomplikowany, jak większość operacji rozdzielenia bliźniąt syjamskich, bo chłopcy nie byli połączeni organami wewnętrznymi.

Z informacji RMF wynika, że przyczyną śmierci noworodka była niewydolność krążenia. Niewykluczone, że dziecko miało wrodzoną wadę serca.