Ze śpiączki generał będzie wybudzany dopiero wtedy, kiedy jego stan się poprawi. A na to potrzeba co najmniej kilku dni. Respirator jest potrzebny, bo polski dyplomata ma poparzone drogi oddechowe. To z kolei wywołało ich obrzęk. Dlatego, gdyby nie maszyna, polski ambasador nie mógłby oddychać.
Andrzej Krajewski, ordynator Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń w Gryficach, uspokaja jednak, że oparzenia dróg oddechowych i skóry Edwarda Pietrzyka są średniej głębokości. "Rany skóry nie mają wpływu na ogólny stan zdrowia pacjenta" - dodaje ordynator. Generał ma poparzone 20 procent powierzchni ciała, są to głównie rany głowy i kończyn górnych.
Wczoraj lekarze dokonali kompleksowych badań rannego po zamachu w Iraku polskiego ambasadora. "Bilans tych badań jest zadowalający. Wyniki są dość pomyślne, nie mamy do czynienia z ciężkim oparzeniem dróg oddechowych. To uszkodzenie rokuje poprawę w leczeniu szpitalnym" - mówił doktor Krajewski.
Przy łóżku ambasadora czuwa jego żona i dwaj synowie. Pietrzyka do Polski przywiózł amerykański wojskowy samolot - prosto ze szpitala w niemieckim Ramstein, na lotnisko w podszczecińskim Goleniowie. Stamtąd śmigłowcem trafił do Gryfic.
W środowym zamachu na ambasadora Pietrzyka, zginęły trzy osoby: funkcjonariusz BOR i dwóch irackich przechodniów. W ataku zostali też ranni czterej funkcjonariusze BOR i ok. 10 Irakijczyków. Na trasie przejazdu konwoju ambasadora w centrum Bagdadu eksplodowały 3 ładunki wybuchowe. Potem terroryści ostrzelali konwój. Trzy pojazdy zostały całkowicie zniszczone.