Ariadnie G.-Ł. postawiono osiem zarzutów korupcyjnych. "Dotyczą one przyjmowania korzyści majątkowych od przedstawicieli dostawców sprzętu medycznego w zamian za podpisywanie umów na dostarczanie tego sprzętu do kliniki okulistycznej" - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada Dybek.

Reklama

Zarzuty postawione profesor dotyczą lat 2005-2007, kiedy była dyrektorką Szpitala Klinicznego nr 5 w Katowicach, znanego jako klinika okulistyczna.

>>>Dowiedz się, co wykryła kontrola NIK w szpitalu

Zarzuty to efekt kontroli NIK, która przebadała finanse szpitala. Inspektorzy nie mogli uwierzyć własnym oczom. Okazało się, że w placówce kupowano niepotrzebne lekarstwa i drogi sprzęt. Drogie wyposażenie stało bezużyteczne. Na przykład - jak twierdzi NIK - w grudniu 2005 roku za 35 tysięcy złotych kupiono dwie sondy. Jedna nigdy nie była wykorzystana, druga sporadycznie.

W listopadzie tego samego roku szpital kupił za 690 tysięcy złotych dwa specjalistyczne mikroskopy i stoły operacyjne. Ale pacjenci tego nie odczuli. Sprzęt nigdy nie był używany.

Po co te zakupy? Zdaniem kontrolerów, dyrektorka szpitala pomagała w ten sposób zaprzyjaźnionym firmom, biorąc od nich sprzęt lub leki, których wcale nie potrzebowała.

>>>Przeczytaj, jak alkohol zniszczył życie byłej synowej Gierka

Ariadna G.-Ł. musiała wpłacić 300 tysięcy złotych poręczenia i oddać paszport - ma zakaz opuszczania kraju. Prokuratura nie chciała ujawnić, jak na zarzuty zareagowała profesor.