Wczoraj minister obrony narodowej Bogdan Klich i szef Sztabu Generalnego Generał Franciszek Gągor spotkali się z szefami Wojskowych Komend Uzupełnień. "To są frontmeni, ci z którymi w pierwszej kolejności kontaktuje się człowiek, który wyraża jakieś zainteresowanie służbą wojskową. Od nich w dużym stopniu zależy to jak jest postrzegana armia i cały wielki proces profesjonalizacji" - mówił dziennikarzom po spotkaniu minister. "Będą działać jak brygady tygrysa" - dopowiadał generał Franciszek Gągor.

Reklama

>>>Przeczytaj, co grozi za unikanie służby wojskowej

Tyle jeśli chodzi o szumne zapowiedzi, bo w rzeczywistości na WKU ciąży inny, ponury obowiązek: ścigania kilkudziesięciu tysięcy Polaków, którzy w przeszłości uchylali się przed służbą. Ludzie ci traktowani są jak pospolici przestępcy - trafiają na listy osób poszukiwanych przez policję, toczą się przeciw nim postępowania sądowe.

Nikt, mimo postulatów Fundacji Helsińskiej nie ogłosił abolicji dla tych ludzi. Mimo, że wojsko ich nie potrzebuje, właśnie tropienie niedoszłych poborowych jest obecnie głównym zajęciem WKU, a nie rekrutowanie ochotników.