24 kwietnia w "Gazecie Wyborczej" ukazał się tekst pt. "Na fikcyjnym etacie". Jak podkreśliła Anna Morawiecka tekst zawierał "wiele nieprawdziwych informacji" na jej temat. "Moja praca była jak najbardziej realna, zgodna z oczekiwaniami pracodawcy i udokumentowana" - wskazała w oświadczeniu siostra premiera.
"Nie zajmowałam żadnego kierowniczego stanowiska, a moje wynagrodzenie wyniosło: a) Umowa zlecenie od 1.04 do 31.05.2019 r. łączne wynagrodzenie: 5927 zł. brutto czyli 2500 złotych miesięcznie netto; b) Umowa o pracę od 3 czerwca do 31 grudnia 2019 r. 3305 zł. brutto czyli 2419 złotych miesięcznie netto" - wskazała.
"Ze wszystkich określonych wobec mnie obowiązków wywiązałam się zgodnie z umową. Moją pracę przerwała choroba nowotworowa" - dodała w oświadczeniu.
Anna Morawiecka zapowiedziała jednocześnie, że wystąpi do redakcji z żądaniem sprostowania nieprawdziwych informacji zawartych w artykule. "W przypadku braku sprostowania nieprawdziwych treści skieruje sprawę na drogę sądową" - oświadczyła Morawiecka.
Ustalenia dziennikarzy
Jak wynika z ustaleń dziennikarzy "Gazety Wyborczej" oraz "Nowej Gazety Trzebnickiej" siostra premiera - Anna Morawiecka - była zatrudniona w urzędzie miasta w Trzebnicy, ale - jak twierdzą źródła tych mediów - nie pojawiała się w pracy, a fakt jej zatrudnienia miał być utrzymywany w tajemnicy.
Sprawę komentował też podczas konferencji prasowej w Ząbkach premier Mateusz Morawiecki. Jak mówił, nie czytał artykułu. - Mam przekonanie, że praca wykonywana była rzetelnie, realnie, a w świetle tego typu informacji, jeśli zostały przedstawione, to zapewne strony się spotkają w sądzie. Tam można będzie ostatecznie wykazać prawdę, bo jak inaczej postępować wobec różnego rodzaju kalumnii i insynuacji - powiedział szef rządu.