Koń padł na oczach turystów 14 lipca na Polanie Włosienica przed Morskim Okiem. Przypadkowy świadek nagrał wstrząsający film, na którym widać agonię konia i poganiającego go batem górala. Zawiadomienie do prokuratury złożyło Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (TTOZ). "Dochodzenie wykaże, czy przyczyną padnięcia konia było przemęczanie czy też choroba zwierzęcia" - mówi Zbigniew Lis z zakopiańskiej Prokuratury Rejonowej.
>>>Wycieńczony koń padł pod Morskim Okiem
Ale nie tylko prokuratura chce wyjaśnić tragiczną śmierć zwierzęcia. "Do Kancelarii Prezydenta dotarło wiele maili i telefonów proszących o zajęcie się tą sprawą" - mówi "Tygodnikowi Podhalańskiemu" Karina Schwerzler, główny specjalista ds ochrony zwierząt w Kancelarii. "Z tego powodu postanowiliśmy wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Zbieramy informacje dotyczące wypadku z policji i Tatrzańskiego Parku Narodowego" - dodaje.
p
Ale zarówno postępowanie prezydenckich urzędników, jak i prokuratury będzie utrudnione, bo zwierzę zostało spalone. Nie ma więc możliwości zrobienia sekcji. Policja, która prowadzić będzie dochodzenie na zlecenie prokuratury, przesłucha świadków, weterynarza udzielającego pomocy zwierzęciu, a także obejrzy film ze zdarzenia i zdjęcia zrobione przez turystów.
Według informacji TTOZ, padnięty koń miał aktualne badania weterynaryjne wystawione tydzień przed zdarzeniem. Ma to dowodzić, że zwierzę było zdrowe i padło z przemęczenia. "Po wyglądzie konia można stwierdzić, że był przemęczony i odwodniony. Na ciągniętym przez niego wozie siedziało 21 osób" - mówi prezes TTOZ Beata Czerska.
Dodaje też, że turyści jadący na feralnym zaprzęgu niechętnie wypowiadają się na temat zdarzenia. "Mają ogromne wyrzuty sumienia, że to właśnie oni siedzieli na wozie ciągniętym przez tego konia" - mówi Czerska.
Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do jednego roku.