Pokazy lotnicze na niskich wysokościach niosą ze sobą większe ryzyko niż rutynowe loty ćwiczebne. Ale na pokazie Air Show w Radomiu za sterami Su-27 zasiadło dwóch doświadczonych pilotów. Jednym z nich był zastępca białoruskich sił powietrznych. Niestety, po kilku efektownych i wzbudzających aplauz widowni akrobacjach myśliwiec runął na ziemię. Piloci zginęli.

Reklama

p

Świadkowie opowiadają, że samolot był wyraźnie przeciążony. Wyglądało to tak, jakby silniki w czasie wznoszenia nagle straciły ciąg. Piloci nie katapultowali się. Być może do ostatniej chwili walczyli o poderwanie maszyny.

>>>Tragedia na pokazach - myśliwiec runął na ziemię

Na razie trudno stwierdzić, co było przyczyną katastrofy. Eksperci polsko-białoruskiej komisji lotniczej wciąż analizują zdjęcia i filmy przekazane przez widzów. Odpowiedź na to pytanie może przynieść także badanie szczątków wraku.

Ja doniósł nasz internauta do serwisu Infooko.pl, prawdopodobnie znaleziono już czarną skrzynkę myśliwca. Na miejsce katastrofy przyjechało kilkanaście samochodów Żandarmerii Wojskowej.

Białoruskie media jednak już mają pierwszą hipotezę katastrofy. Według agencji Belta, która powołuje się na swoje źródła w ministerstwie obrony,do silnika Su-27 prawdopodobnie wpadł ptak. Dlatego maszyna niespodziewanie straciła ciąg.

"Piloci nie katapultowali się i skierowali samolot poza teren zamieszkany, by ceną swego życia zapobiec większemu nieszczęściu" - podaje agencja Belta.

Komisja sprawdza także inne prawdopodobne przyczyny wczorajszej katastrofy. W grę wchodzi także zasłabnięcie pilota lub błąd ludzki - samolot wykonywał akrobacje na bardzo niskiej wysokości i łatwo mógł stracić siłę nośną.