A oto pełna historia opowiedziana przez K. Stanowskiego:

Otrzymałem od was dużo życzeń powrotu do zdrowia.

Bardzo dziękuję.

I przy okazji coś wam opowiem.

Reklama

Stanowski choruje na koklusz. Lekarze leczyli go na zatoki. Dziennikarz sam się zdiagnozował

Po tym jak tydzień temu na dość długo zacisnęła mi się krtań tak bardzo, że nie mogłem oddychać, pojechałem na badania do prywatnego szpitala.

Jedna rozmowa, druga, jedno badanie, drugie badanie.

No i pani doktor mówi: - To są problemy z zatokami.

Trochę mnie to zdziwiło, ale ok. Spytałem: - A czy to możliwe, że mam krztusiec? Ktoś mi powiedział, że objawy się zgadzają. Zostałem wyśmiany. Kilka godzin później byłem u jeszcze innej pani doktor. Ona mówi: - To zatoki. Spływa panu coś do gardła, wpadnie nie w tę dziurkę, zaciska się krtań. Tyle. - Ale to nie to. Nic mi nie wpadło. To nie było zachłyśnięcie się. - Niech pan mi zaufa. - No dobrze, a to nie może być krztusiec? - Krztusiec, krztusiec... Ludzie powariowali. Teraz to niby każdy ma krztusiec - prychnęła.

A jednak coś mnie podkusiło i zrobiłem sobie badania krwi pod kątem bakterii odpowiedzialnej za krztusiec.

Reklama

Zgadnijcie, co mi wyszło.

No więc wydałem w jeden dzień ze dwa tysiące złotych na badania i rozmowę z dwiema paniami, które zgodnie wyśmiały krztuścową teorię. Potem jeszcze kupiłem za kilkaset złotych leków, które leczą mnie z czegoś, na co nie jestem chory. Ale nie o pieniądze chodzi, ale o to, że po prostu mnie te babki swoim sztampowym podejściem wkurzyły. Uważajcie na to cholerstwo, a jak męczy was uciążliwy, przewlekły kaszel, czasami tak napadowy, że niemalże do wymiotów, to zróbcie sobie badania krwi na własną rękę.