Dzisiaj rano dowiedziałem się, że głosowałem za ACTA. Serio. I nie mam zamiaru się tego wypierać. Czy wiedziałem, za czym głosuję? Nie. Czy zawsze wiem, za czym głosuję? Rzadko. Czy inni posłowie i europosłowie wiedzą więcej? Nie - pisze Migalski.

Reklama

Europoseł przedstawia mechanizm głosowań w europarlamencie.

Grupa polityczna czy klub parlamentarny deleguje do prac nad danym projektem jakąś osobę i jej zawierza, czy ów projekt jest wart zaakceptowania czy też raczej należy go odrzucić. Nad tym dokumentem pracuje też jakiś asystent, staffer czy pracownik klubu (...) Polityk więc zajmuje się polityką, pozostawiając dużą część merytorycznej pracy "fachowcom". Nad danym projektem pracuje, co najwyżej, jeden poseł danej grupy czy klubu (a i to raczej w czasie wolnym od politycznego knucia). Dlatego, kiedy ostatecznie projekt danej ustawy czy uchwały trafia na salę obrad i jest głosowany, 90% posłów danej partii czy frakcji politycznej patrzy na owego posła i glosuje tak, jak on wskaże (lub patrzy na listę do głosowania). Nie mając - co raz jeszcze podkreślam - bladego pojęcia za czym, bądź przeciwko czemu, się opowiada - opisuje Marek Migalski.

Dlatego można nazywać nas nieukami i leniami, można wieszać na nas psy, można uznać nas za klasę zbędną, ale należy przyjąć do wiadomości, że 90% posłów w 90% przypadków nie ma najmniejszego pojęcia o tym, nad czym głosuje. To więcej mówi o współczesnej demokracji (która nie jest w stanie być kontrolowana przez wybrańców narodu), niż o nas - biednych legislatorach (którzy zasypywani są setkami aktów prawnych i tylko udają, że cokolwiek monitorują) - dodaje europoseł.

Zdaniem Migalskiego każdy z polityków zawsze jest w stanie przedstawić jakiekolwiek tłumaczenia dla swoich niemądrych głosowań.

Też mogłem z tego skorzystać, ale moja obecna sytuacja polityczna pozwala mi na to, żeby powiedzieć wam ociupińkę prawdy i pozwolić wam zobaczyć, jak naprawdę wygląda współczesna polityka (nie tylko w Polsce) - pisze Migalski.