Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że obecnie o tej sprawie wiemy zdecydowanie zbyt mało, żeby mówić o konsekwencjach wobec Protasiewicza. Jak zwróciła uwagę, znamy dwie wersje wydarzeń - jedną przedstawioną przez niemiecką gazetę, a drugą przez Jacka Protasiewicza. - Trzeba to sprawdzić i wyjaśnić - oceniła. Dodała, że dopiero gdy wyjaśnienia potwierdzą jedną albo drugą wersję, będzie można dyskutować o skutkach. Rzeczniczka rządu zwróciła uwagę, że obecnie we wszystkich miejscach publicznych są kamery, a ich zapis pomoże wyjaśnić sprawę.

Reklama

Małgorzata Kidawa-Błońska dodała, że o wyjaśnienia Jacka Protasiewicza poprosił premier. Mówiła, że muszą być szybkie i przedstawione nie tylko w Polsce, ale także w Parlamencie Europejskim, bo Jacek Protasiewicz pełni tam ważną funkcję.

Europoseł Jacek Protasiewicz dziś rano zapewniał w rozmowie z IAR, że nie awanturował się na lotnisku. Wyjaśniał, że podczas przejścia przez kontrolę został poproszony o pokazanie dokumentu. Przekazał wtedy celnikowi paszport dyplomatyczny. To niemiecki urzędnik miał być wobec posła nieuprzejmy. Miał krzyknąć "raus" i pchnąć europosła. Jacek Protasiewicz relacjonuje, że po tym wydarzeniu na lotnisko przyjechała policja. Po kolejnym wylegitymowaniu i ustaleniu, że Protasiewicz ma prowadzić obrady w europarlamencie został przeproszony i zwolniony.

Opowiem szokującą historię. Będzie dopiero skandal na Europę, na całą Europę. Zostałem wezwany do kontroli bagażowej, do czego celnicy mają prawo, wyciągnąłem polski paszport dyplomatyczny. Musiało to wywołać wściekłość młodego funkcjonariusza, który oddał mi ten paszport i powiedział "raus". Zrobiłem dwa kroki w kierunku wyjścia, może to był błąd, ale moja polska dusza zawyła z wściekłości. Odwróciłem się, i zapytałem celnika: czy ty wiesz, z czym w Polsce kojarzy się słowo "raus". To jest jak "heil Hitler". Wtedy funkcjonariusz mnie pchnął. Zanim mnie uderzył, powiedziałem: "zanim znowu użyjesz siły, jedź do dawnego obozu w Auschwitz i zobacz, do czego to prowadzi" - mówił na antenie TVP Info europoseł Jacek Protasiewicz.

Na Zachodzie polityk w takiej sytuacji podaje się do dymisji - uważa Ryszard Czarnecki. - Jestem w partii opozycyjnej wobec Platformy Obywatelskiej, ale jako Polak się martwię, ponieważ to pójdzie na konto Polski i polskich polityków. To, czy on jest PO czy nie, będzie dla niemieckich czytelników i dziennikarzy dużo mniej istotne - mówił eurodeputowany w radiu ZET.

Czarnecki przypomniał, że Jacek Protasiewicz ma swoją wersję wydarzeń, ale nawet eurodeputowani PO piszą do niego SMS-y, że Protasiewicz powinien podać się do dymisji. - Od polityków należy wymagać więcej. Kiedy wypiją dwa wina za dużo, powinni iść spać - stwierdził.

Wydarzenia na lotnisku we Frankfurcie skomentował również Adam Hofman, który łączył się ze studiem Radia ZET z Krymu. - Jacek Protasiewicz ma mandat, żeby być dziś tutaj i zajmować się Ukrainą i jej aspiracjami europejskimi. Był gdzieś indziej i to nie jest pomoc, którą Polska może dać Ukrainie. To będzie odwracać uwagę niemieckiej opinii publicznej od spraw najważniejszych, czyli Ukrainy - mówił rzecznik prasowy PiS.

Nie chciałbym stawiać Jacka Protasiewicza w roli oskarżonego. On jest dzisiaj rozemocjonowany. Radziłbym mu przejście na drogę spokoju. Powinien się skoncentrować na tym co robił i wtedy ma szansę na dojście do prawdy – uważa z kolei Marek Siwiec, gość TVP Info.