Udusiły się dymem

Kobiety zbyt dużo czasu spędziły w wypełnionym trującym dymem pomieszczeniu. Zdołały jeszcze zaalarmować przez telefon, że są uwięzione na zapleczu. Ratownicy znaleźli je już nieprzytomne, walczyli o ich życie, ale reanimacja nie nie udała. Zmarły w szpitalu.

Reklama

Zadymienie było tak ogromne, że podczas akcji zasłabł - mimo aparatu tlenowego - dowódca ratowników. Jak informuje "Gazeta Olsztyńska", też trafił do szpitala.

Uciekali przed ogniem przez okna

"Kiedy wyszedłem z domu, zobaczyłem ogrom czarnego, smolistego dymu, wyglądało to przerażająco" - relacjonuje w TVN24 świadek pożaru, Jan Sekta.

Reklama

Ludzie w panice, dusząc się od dymu, uciekali z płonącego centrum. Ci, którym na drodze stanął ogień, ratowali się przez okna na poddaszu. Kilka osób trafiło do szpitala.

Bohater uratował dziecko

Świadkowie opowiadają, jak jakiś mężczyzna wybił na pietrze szybę w oknie i w ten sposób uratował słaniającą się już na nogach grupę osób, w tym małą dziewczynkę.

"To bohater, który ocalił trzy życia ludzkie, w tym małej dziewczynki. Takim jak on należą się medale" - opisuje internauta, świadek pożaru.

Strażakom udało się ewakuować resztę klientów i personel, jednak wewnątrz ogień odciął dwie osoby - same zadzwoniły do strażaków z zaplecza sklepu. W akcji brało udział ponad stu strażaków. Dym był tak gęsty, że ratownicy musieli sprowadzać spoza powiatu dodatkowe butle z tlenem.