Nowelizacja uszczelniająca pobór abonamentu po burzliwej dyskusji w Sejmie i pierwszym czytaniu utknęła w miejscu. Nadal nie wiadomo, czy zostanie uchwalona przed wakacyjną przerwą. A nawet jeśli, to najwcześniej i tak wejdzie w życie jesienią, chyba że posłowie zdecydują się na skrócenie okresu vacatio legis, co jest raczej mało realne.
Projekt budzi w PiS-ie mieszane uczucia, bo jak pisaliśmy już w „DGP” spora część polityków partii rządzącej obawia się negatywnych skutków politycznych. Większość społeczeństwa (w tym aż 51 proc. wyborców PiS-u) abonamentu płacić nie chce i uważa, że danina powinna być całkowicie zniesiona.
Poza tym nie wszyscy są przekonani, co do skuteczności nowych regulacji. Ich zdaniem istnieje duże prawdopodobieństwo, że wpływy z opłat będą niższe od prognozowanych. Zwłaszcza, ze w zaciszach gabinetów dostawców telewizji już trwają dyskusje o tym, jak obejść przepisy i uniknąć "donoszenia" na swoich klientów Poczcie Polskiej.
Projekt zakłada bowiem, że abonament zostanie uszczelniony dzięki danym klientów operatorów płatnych telewizji. Dzięki nim poczta ma ściągać daninę od osób, które do tej pory pozostawały poza systemem. Branża od tygodni ogłasza swoje wątpliwości w stosunku do projektu ministerstwa kultury - mówi o łamaniu tajemnicy przedsiębiorstwa, niezgodności z prawem telekomunikacyjnym, o zagrożeniach związanych z ochroną danych osobowych, a nawet zarzuca ustawodawcy łamanie konstytucji.
Operatorzy wysłali nawet skargę w tej sprawie do Komisji Europejskiej, ale rozstrzygnięcia jeszcze nie ma. - W lipcu będziemy mieli spotkanie w Brukseli w tej sprawie. To nie jest etap na którym możemy mówić o lukach prawnych, wierzymy że ta ustawa nie wejdzie w życie, rzad się nie zdecyduje, by wdrożyć przepisy bez opinii KE, tym bardziej że jest opozycja wewnętrzna przeciwko projektowi w samym PiS-ie, a w Sejmie jest drugi alternatywny projekt, który zyskał duże poparcie (mowa o projekcie PSL-u, który zakłada likwidację abonamentu i zastąpienie go dotacją budżetową - red.) - mówi nam Jerzy Straszewski, prezes Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, zrzeszającej największych operatorów kablowych.
Pomysły na to, jak uniknąć przyszłej opłaty już przewijają się w przestrzeni publicznej.
1. Pakiet na babcię lub dziadka
Jako pierwsza z ofertą, pozwalającą w legalny sposób obejść abonamentowe obowiązki, wystartowała platforma nc+. W promocji skierowanej dla seniorów, przekonuje, by podpisać umowę na członka rodziny, który skończył 75 lat, seniorzy są zwolnieni z opłat na media publiczne. Starsi klienci dostaną dostęp do kanałów HBO bez dodatkowych opłat na pół roku. - Ta oferta nie pojawia się bez kozery. Jest to gratka zwłaszcza tych, którzy przejmują się, że będą musieli płaci abonament rtv - przekonywała Paulina Smaszcz-Kurzajewska, dyrektor ds. komunikacji i PR w NC+ cytowana przez press.pl.
„Wykorzystanie” osób zwolnionych ustawowo z płacenia abonamentu to jedyny w pełni legalny i bezpieczny sposób obejścia, tak obecnie obowiązującej, jak i planowanej ustawy. Do tej grupy zaliczają się nie tylko seniorzy. Z opłat zwolnione są również osoby należące do I grupy inwalidzkiej oraz kombatanci, którzy są inwalidami wojennymi lub wojskowymi. Z tego przywileju mogą skorzystać także osoby, które ukończyły 60. rok życia i mają prawo do emerytury, ale jej wysokość nie przekracza 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, oraz osoby niewidome, których ostrość wzroku nie przekracza 15 proc.
2. Kanałów TVP się nie pozbędziesz
Już niemal 24 tys. osób podpisało się pod petycją żądającą od operatorów kablowych usunięcia programów TVP i Polskiego Radia z pakietów.
Pragniemy w ten sposób wyrazić nasz sprzeciw wobec bezwzględnego i totalnego zawłaszczania przez obecną władzę wszelkich możliwych obszarów Państwa, bez poszanowania obowiązującego prawa, a przede wszystkim ‐ wobec cynicznego niszczenia polskiej demokracji oraz spektakularnych osiągnięć naszej Ojczyzny z ostatniego ćwierćwiecza - czytamy w petycji.
Wyłączenie kanałów TVP jest jednak po pierwsze niezgodne z prawem, a po drugie, nie zwalnia z obowiązku abonamentowego. Część programów telewizji jest bowiem objęta zasadą „must carry”, a więc operatorzy są zmuszeni je umieszczać w ofercie. Ich usunięcie groziłoby karami. Poza tym abonament w świetle prawa płacimy nie za oglądanie TVP czy słuchanie Polskiego Radia, ale za samą możliwość odbioru tych programów. To pieniądze, które w teorii mają finansować misyjną działalność mediów publicznych. Prawnie skonstruowane to zostało w ten sposób, że abonament powinni płacić wszyscy, którzy posiadają zarejestrowany telewizor. Jak wygląda to w praktyce, wszyscy wiemy. Do tej pory odbiorniki, zwłaszcza wśród młodszych widzów, rejestrowali nieliczni. I nowelizacja ustawy właśnie tę grupę ma dopaść.
3. Telewizja ukryta w pakiecie
To scenariusz, o którym operatorzy nie chcą mówić oficjalnie. Ale wiadomo, że jest brany pod uwagę. W ustawie mowa bowiem o dostarczaniu usług płatnej telewizji, a telekomy mają przecież do zaoferowania szereg innych usług, jak choćby internet czy telefon. Umowy z nowymi operatorami mogą więc być konstruowane w ten sposób, by ofertę telewizyjną ukryć pod płaszczykiem sprzedaży innej usługi, choćby jako promocyjny dodatek.
4. Zrywam umowę
Operatorzy już dziś żalą się na telefony zaniepokojonych klientów, którzy w obawie przed nowym obowiązkiem chcą wypowiadać umowy. To ruch o tyle niebezpieczny, że naraża na konieczność zapłaty kary za przedterminowe rozwiązanie umowy z dostawcą telewizji. Ale wygląda na to, że ucieczka do naziemnej telewizji cyfrowej albo serwisów z wideo na żądanie pozwoli uniknąć opłaty (o ile posłowie nie wprowadzą do ustawy poprawek). Zmiany obejmują bowiem tylko klientów płatnych telewizji. Obecny projekt nie wprowadza żadnych dodatkowych środków kontroli posiadania odbiorników. Do sprawdzania czy ktoś ma w domu telewizor, czy nie zobowiązani są pracownicy poczty, ale właściciele mieszkania nie mają obowiązku wpuścić ich do środka.
5. Wynoszę się z kraju
Operatorzy w nieoficjalnych rozmowach twierdzą, że najbardziej radykalnym krokiem, jaki mogą podjąć, jest przeniesienie działalności za granicę, do Wielkiej Brytanii czy do Czech. Dzięki temu, nie będą podlegać polskiemu prawu. Ale to najmniej realny scenariusz, nie tylko z uwagi na Brexit.
- Nie wydaje mi się, by uciążliwość tej ustawy uzasadniała tak drastyczne ruchy, jak przeniesienie siedziby przez przedsiębiorcę telekomunikacyjnego za granicę. Głosy te wynikają raczej z ogólnego zniechęcenia przedsiębiorców niestabilnością polskiego systemu prawnego, ciągle rosnącymi wymaganiami, które są im stawiane. Wbrew zapowiedziom system dla przedsiębiorców telekomunikacyjnych jest coraz bardziej skomplikowany a konkurencja internetowa coraz łatwiejsza. Z przerażeniem więc obserwują jak przez to ciągłe przykręcanie śruby coraz trudniej im konkurować z podmiotami działającymi w oparciu o bardziej liberalne systemy prawne innych krajów, nie tylko regulacyjnie, ale i np. podatkowo. Z tego punktu widzenia trudno im się dziwić - mówi Jakub Woźny z Kancelarii Prawnej Media.