Okazało się, że to nie jedyny przypadek. Urbański w swoich recenzjach korzystał także obficie z pracy dziennikarzy technologicznych innych redakcji. Daniel Maikowski z Next Gazeta.pl znalazł przykłady kolejnych filmów zamieszczonych na YouTube, w których Zibi Gadżet plagiatował pracę swoich kolegów po fachu. - Gdy okazało się, że sprawa nie dotyczy tylko jednej recenzji, ale że takich przypadków jest wiele, po naradzie z innymi pokrzywdzonymi dziennikarzami zajmującymi się technologiami, zdecydowaliśmy się ją upublicznić - mówi Mazanec.
Mirosław Mazanec zamieścił na Facebooku post dotyczący tej sprawy z fragmentami tekstów z innych serwisów oraz recenzji Zbigniewa Urbańskiego, który od wielu lat zajmuje się technologiami i recenzowaniem wszelkich nowinek.
Wśród pokrzywdzonych, oprócz Mirosława Mazaneca z dziennik.pl, są także między innymi dziennikarze z Antyweb.pl, Whatnext.pl, tabletowo.pl, Spidersweb.pl Pclab.pl, PurePC.pl, GSMOnline.pl.
- Zbyszek jest sympatyczną, lubianą osobą o imponującym dorobku. Wszyscy go znają i tym bardziej trudno jest uwierzyć w to, co się stało. Cała technologiczna branża jest w szoku, ale po zapoznaniu się z filmami Zbyszka i oryginalnymi recenzjami na portalach nikt nie miał wątpliwości, że należy to nagłośnić, choć w tym przypadku to bardzo trudna decyzja. Zgodnie jednak uznaliśmy, że nie może być przyzwolenia na takie zachowania - dodaje Mazanec.
Zbigniew Urbański na początku potraktował sprawę wymijająco. Dopiero potem przyznał, że zachował się głupio i w rozmowach prywatnych na jednym z komunikatorów przepraszał wszystkich pokrzywdzonych. "Poszedłem na skróty" - przyznał. O sprawie napisał już branżowy serwis wirtualnemedia.pl>>>
Urbański pousuwał już z sieci recenzje, w których nadmiernie korzystał z pracy innych redakcji. O sprawie zrobiło się głośno, ale mimo tego Zibi Gadżet nie zamieścił w internecie swojego wyjaśnienia dotyczącego tej sytuacji oraz oficjalnych przeprosin. Za to kilka godzin po tym, gdy sprawa wyszła na jaw, opublikował na YouTube kolejną recenzję.