Klikali cały dzień. Satelity przesyłały polecenia do komputerów. Programiści robili wszystko, by maszyny na MSK wreszcie się włączyły. W końcu na stacji kosmicznej zaświeciły się monitory. Komputery nadzorujące podawanie tlenu i wody zaczęły działać. Astronauci mogli też usłyszeć odgłosy silników manewrowych, które ustawiały stację by panele słoneczne mogły złapać jak najwięcej energii.

A już wydawało się, że trzeba będzie zabrać załogę ze stacji. Bo astronauci nie mieli dostępu do zbiorników tlenu i wody. Wszystkie próby uruchomienia popsutych komputerów nie przynosiły efektów.

Do stacji był przycumowany prom Atlantis, którym szefowie misji chcieli zabrać astronautów, a Rosjanie szykowali swego sojuza, gdyby na Atlantisie zabrakło miejsca. A za wszystkie problemy Rosjanie winią Amerykanów, którzy podłączali nowe baterie słoneczne. Inżynierowie twierdzą, że to pewnie problemy z mocą popsuły komputery.