Nie ma absolutnie żadnych przekonujących dowodów łączących niezidentyfikowane zjawiska anomalne z życiem pozaziemskim, lub czymkolwiek podobnym - powiedział Evans, zastępca asystenta administratora NASA podczas telekonferencji prasowej po pierwszym publicznym spotkaniu ekspertów agencji, dotyczącym tych zjawisk.
Mimo to, podczas wielogodzinnego spotkania powołany przez NASA panel 16 niezależnych ekspertów przekonywał, że ścisłe i naukowe badanie niewyjaśnionych zjawisk - znanych obecnie pod akronimem UAP (niezidentyfikowane zjawiska anomalne), a niegdyś UFO (niezidentyfikowane obiekty latające) - jest potrzebne. Powoływali się tu na intensywne zainteresowanie społeczeństwa, a także na bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej.
To jest poważna sprawa. Wielu ekspertów powiedziało nam o potencjalnych ryzykach dla bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej. Więc chcemy zaaplikować do tych badań rygorystyczną naukową metodę, z której znana jest NASA - mówił Evans.
Część ekspertów opowiedziała się za utworzeniem w ramach NASA specjalnego biura do analizy tych zjawisk. Ostateczne rekomendacje znajdą się w raporcie, który ma być opublikowany w najbliższych miesiącach.
W trakcie dyskusji wielu z naukowców zwracało uwagę, że mimo coraz większego zainteresowania problemem poważnych instytucji, w tym państwa, z badaniami tymi wciąż wiąże się stygmatyzacja. Właśnie aby zmniejszyć ten stygmat, zdecydowano się używać skrótu UAP zamiast UFO do opisu tych zjawisk. Dodawali też, że badacze są przedmiotem nękania i trollingu z różnych stron.
Największym wyzwaniem jest to, że mamy całą społeczność, mówiącą że ten stóg siana jest pełny złota i mamy drugą społeczność, która mówi, że nie ma tam w ogóle czego szukać, nie ma tam niczego. Więc znajdujemy się między młotem i kowadłem - powiedział członek zespołu, astrofizyk Joshua Semeter z Uniwersytetu Bostońskiego. Dodał, że choć nie wyklucza możliwości znalezienia życia pozaziemskiego lub pozaziemskich technologii, szukałby ich raczej w kosmosie, niż w atmosferze ziemskiej.
Eksperci przekonywali też, że głównym problemem w wyjaśnianiu i badaniu UAP jest skąpość i słaba jakość danych o zaobserwowanych zjawiskach i że pozyskanie lepszych obserwacji z większej ilości skalibrowanych źródeł powinno być głównym zadaniem badaczy.
O tym mówił też szef AARO, biura Pentagonu powołanego do badania UAP, dr Sean Kirkpatrick.
Mamy specjalnie do tego celu zbudowane systemy obserwacyjne, których używamy właśnie do tego celu: by szukać i śledzić te obiekty przez dłuższe okresy (...) tak byśmy mogli zrozumieć, co jest normalne, a co nie - powiedział naukowiec.
Przedstawił też najnowsze dane z badań Pentagonu, informując że od jego wystąpienia w Senacie w kwietniu liczba zgłoszonych przypadków UAP odnotowanych od 1996 r. wzrosła z 650 do ponad 800. Zaznaczył jednak, że tylko niewielki procent z nich jest "faktycznie anomalna", zaś zdecydowaną większość można przypisać pospolitym obiektom (głównie balonom meteorologicznym) i złudzeniom optycznym.
Zarówno Kirkpatrick, jak i inni eksperci mówili o tym, jak łatwo jest nawet wyszkolonym obserwatorom ulec takim złudzeniom. Astronauta NASA Scott Kelly opowiedział m.in., że w jednym przypadku, w którym pilot myśliwca był przekonany, że zobaczył UFO, okazało się, że był to balon w kształcie postaci Barta Simpsona z serialu "The Simpsons". W innym, brat Kelly'ego, b. astronauta, a obecnie senator Mark Kelly podczas spaceru kosmicznego pomylił będącą w oddali Międzynarodową Stację Kosmiczną ze śrubką.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński