Bo, drodzy państwo, mówiąc prawdę, prognoza pogody to medialna lipa. Nie dlatego, że bywa nietrafna, bardzo często jest właśnie trafna. Tylko sama waga tej informacji jest przeszacowana! Najczęściej całość info meteo można zawrzeć w krótkim: "Mniej więcej, jak wczoraj, podobnie, jak jutro”. Jakie ma dla nas znaczenie, czy będzie plus trzy czy jednak plus pięć? Nakładamy tę sama szubę i czapkę. Hektopaskale takie czy owakie ... Wypijemy kawę ze względu na przepowiednie czy po prostu – bo w głowie szumi? A szumi prawie co dzień, czas przywyknąć.
Jasne, to nie bez znaczenia, czy jutro będzie lało jak z cebra czy tylko przelotnie, ale w latach pogodynkowego rozpasania prognoza obrosła w mnogość informacji dodatkowych i zbędnych. Kwitnienie słupków waleriany w Lubelskiem w godzinach popołudniowych. Odczucie termiczne (mamo, czy naprawdę nie wiemy, że jak jest wilgotno i wieje, to człowiekowi zimniej?!). Ataki wiatrów porywistych, umiarkowanych i zmiennych w ujęciu dobowym. Ple, ple, ple, które ma zmienić tę najbardziej banalną informację w niesłychanie ważki komunikat z pola narodowej wojny z pogodą, przeciwnikiem używającym broni masowego rażenia.