Wczoraj w Sejmie rozmawiałem z posłem, który od lat zajmuje się sprawami tajnych służb. Polityk dopiero co wyszedł z przesłuchania szefa wywiadu wojskowego. Pułkownika Radosława Kujawę posłowie wezwali po przeczytaniu tekstu, który napisaliśmy w „Dzienniku”. Ujawniliśmy w nim, że wywiad wojskowy od prawie miesiąca nie wie, co się dzieje z jego żołnierzem. Nie byle jakim, ale z wojskowym, który ma głowę załadowaną wiedzą o tajnych operacjach.

Reklama

Wczorajszymi wyjaśnieniami pułkownik do reszty ośmieszył formację, na czele której stoi. Ale doświadczony poseł opowiadał o kompromitującej sprawie bez emocji, chłodno. – Co pana dziwi? Nie mamy służb wojskowych. Są rozsadzone wewnętrznym konfliktem – mówił. Chyba ma rację. Jak to jest możliwe, że szyfrant wywiadu przez dwa tygodnie nie przychodzi do pracy i nikogo to nie dziwi? W kraju NATO-owskim, w środku Europy? Zakładam się, że jak urzędnik z poczty albo księgowy nie przyszedłby przez dwa dni do pracy, to miałby telefon od swojego szefa. A w wywiadzie? Nie ma problemu. Taka nieobecność nikogo nie dziwi.

Jak to jest, że tajna służba latami nie wie o osobistych problemach swojego człowieka? Zaginiony szyfrant był sfrustrowany, dopadały go depresje – tak mówią jego znajomi. Trudno się dziwić. Od dwóch lat nie mógł doczekać się weryfikacji. Po prawie 30 latach pracy obcinano mu zarobki, uważał, że niesłusznie. Z relacji, które słyszę od ludzi służb, takich sfrustrowanych jak chorąży Stefan Zielonka są dziesiątki. Na czym opierały się najsłynniejsze werbunki w historii? Właśnie na tym, że ktoś czuł się skrzywdzony, źle potraktowany. Nie chcę powiedzieć, że szyfrant został zwerbowany i jest teraz gdzieś za granicą. Nie wiem tego. Wiem za to, że hodujemy sobie zastępy sfrustrowanych ludzi, którzy mają ściśle tajną wiedzę. I ta wiedza może łatwo wpaść w niepowołane ręce.

Jedna rzecz na koniec. Postawmy się na przykład w roli zagranicznego dyplomaty, który jest werbowany przez nasz wywiad wojskowy. Proszę sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcielibyście państwo potajemnie pracować dla służby, której szyfrant zapada się pod ziemię? A szefowie tego szyfranta od miesiąca nie wiedzą: zdradził czy może tylko postanowił wyjechać na długie wakacje.

Reklama