JOANNA MIZIOŁEK: W komentarzu dla "Dziennika" Monika Olejnik przedstawia fragment rozmowy z pana córkami na korytarzu TVN 24. "Mój tata nazywa się Roman Giertych" - powiedziała jedna z nich. "A gdzie twój tata pracuje" - pyta Olejnik. "W telewizji" - pada odpowiedź. "A od kiedy?" - dopytuje dziennikarka. "Od pół roku" - odpowiada dziewczynka. Dlaczego pana córka w ten sposób zareagowała na pytanie dziennikarki?ROMAN GIERTYCH: Jak to? Ja raczej zastanawiam się, dlaczego Monika Olejnik upublicznia rozmowy z moimi córkami. To mnie szokuje. jestem tym bardzo zdziwiony i obrażony na panią redaktor.
>>> „Mój tata Roman pracuje w telewizji" – przeczytaj tekst Moniki Olejnik
Jak pan myśli skąd w głowie pana córki zrodził się pomysł, że pracuje pan w telewizji? Dzieci zazwyczaj powtarzają to, co mówią rodzice w domu.
Nie będę komentował słów mojej córki. Jestem wściekły na panią redaktor Olejnik, że ma czelność upubliczniać rozmowę prywatną z moimi nieletnimi córkami. To jest wyjątkowa bezczelność z którą się jeszcze nie spotkałem, szczerze powiem.
Na początku mówił pan, że nie ma pan nic wspólnego z Libertasem, ani z Ganleyem, ani z Piotrem Farfałem a tu pana córka na pytanie gdzie pan pracuje, odpowiada, że w telewizji i dodaje, że od pół roku, a to dziwnie zbiega się z momentem kiedy to Farfał objął stanowisko p.o. prezesa TV.
Na podstawie wypowiedzi mojej pięcioletniej córki wywodzić moje związki z prezesem Farfałem? To jest naprawdę wyjątkowa bezczelność. Szczerze mówiąc, nie czytałem tego komentarza, nie wiedziałem o nim, dopiero od pani się o tym dowiaduję, dlatego reaguje emocjonalnie, ale czegoś takiego jeszcze nie słyszałem.
Nie robił pan porannej prasówki?
Nie miałem pojęcia, że taki komentarz został opublikowany. Na pewno zadzwonię jeszcze do naczelnego "Dziennika", bo publikowanie tego typu bezczelnych komentarzy w oparciu o słowa moich dzieci, których nie miałem z kim zostawić i dlatego musiałem je przyprowadzić do telewizji uważam za wyjątkowo niestosowne.