Misja obserwatorów wojskowych OBWE na Krymie nie przyniesie żadnych realnych rezultatów - uważa dr Andrzej Szeptycki z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie będą monitorować aktywność militarną Rosji na półwyspie.
Tego typu misje, które mają zbadać problem, sprawdzają się tylko przy dobrej woli obu stron, a Rosja jej nie ma - mówi Informacyjnej Agencji Radiowej dr Andrzej Szeptycki. Politolog dodaje, że obserwatorzy zapewne nie ustalą nic nowego.


Reklama

Jak podkreśla ekspert, zazwyczaj raporty takich misji mają duże znaczenie przy rozwiązywaniu sporów, ale nie w tym przypadku. Trudno oczekiwać, że Władimir Putin pod wpływem raportu powie "przepraszam, macie rację, niesłusznie wprowadziłem wojska, już je wycofuję". Takie myślenie byłoby naiwne - mówi dr Andrzej Szeptycki.
Obserwatorzy wojskowi jadą na Krym na zaproszenie władz ukraińskich. Wśród członków misji będą dwaj polscy oficerowie.