Według oficjalnych danych urzędujący od trzech kadencji İlham Aliyev dostał czwartą szansę od 86 proc. głosujących. Kandydaci realnej opozycji zbojkotowali wybory, a siedmiu figurantów zdobyło śladowe poparcie. Dość powiedzieć, że Zahidowi Orucowi z Partii Ojczyźnianej, reprezentującej interesy Azerów wypędzonych przez Ormian z Górskiego Karabachu, wystarczyło 3,1 proc. głosów, by zająć drugie miejsce.
W sytuacji braku poważnych rywali, zwłaszcza rezygnacji czołowej postaci opozycji İsy Qambara, władzom w Baku zależało przede wszystkim na wysokiej frekwencji. Aliyev i tak miał reelekcję w kieszeni, ale udział znacznej liczby jego rodaków w wyborach dawałby mu dodatkową legitymację. Co innego dostać 86 proc. głosów przy 74-proc. frekwencji, jak podano po środowych wyborach. A co innego, niczym Abd al-Fattah as-Sisi w Egipcie otrzymać nawet 97 proc., gdy do urn fatyguje się ledwie 41 proc. obywateli.
Są państwa, jak Białoruś, w których oficjalne dane wyborcze są w całości wzięte z sufitu. W Azerbejdżanie widać pewne zróżnicowanie regionalne. Najbardziej ewidentne fałszerstwo przeprowadzono w Nachiczewańskiej Republice Autonomicznej. Na terenie NRA, z której wywodzi się klan Aliyevów, utworzono siedem ze 125 okręgów wyborczych, na które dzieli się Azerbejdżan. Zobaczmy, jak przedstawiała się frekwencja w każdym z nich o godzinie dziesiątej, dwunastej, piętnastej, siedemnastej i na koniec głosowania.
W sumie mamy 35 danych o frekwencji. W 34 przypadkach kończą się one zerem na drugim miejscu po przecinku. W 35. przypadku – w południe w okręgu Şarur-Sadarak – do zera zabrakło jednej osoby. W normalnej sytuacji cyfry na drugim miejscu po przecinku powinny układać się losowo. Liczba zer, trójek czy piątek powinna być z grubsza podobna – tym bardziej podobna, im większą grupę liczb analizujemy.
Prawdopodobieństwo, że w 35 przypadkach losowo uzyska się albo same zera, albo 34 zera i jedną dowolną inną cyfrę, wynosi jeden do 3,16 kwintyliarda. Kwintyliard to jedynka z 33 zerami. Dla porównania, prawdopodobieństwo trafienia szóstki w totka w pojedynczym losowaniu wynosi mniej więcej jeden do 14 mln, czyli jest prawie pewne. Na miejscu przewodniczących komisji wyborczych z okolic Nachiczewanu już dawno wypełnialibyśmy kupony.
Co to w praktyce oznacza? Specjaliści w dziedzinie matematycznej analizy wyborów, np. znakomity geograf wyborczy Aleksandr Kiriejew, są zgodni. W takiej sytuacji komisja okręgowa dostała z centrum wskazówkę, jaką powinna zameldować frekwencję o konkretnej godzinie. Przemnożono sugerowany procent przez liczbę uprawnionych i wpisano do protokołów, nie dbając o to, by uprawdopodobnić wersje, nieco modyfikując konkretne liczby ludzi, którzy rzekomo zagłosowali.
Podkręcenie frekwencji w okolicach Nachiczewana jest o tyle prawdopodobne, że jest ona wyraźnie wyższa niż w pozostałych azerskich okręgach wyborczych. W NRA oficjalnie wyniosła ona od 81,7 proc. w okręgu Şahbuz-Babak do 83 proc. w Şarur-Sadarak. Spośród 118 pozostałych azerskich okręgów tylko w jednym – na przedmieściach stolicy – oficjalny udział w wyborach przekroczył 80 proc. Ale to jeszcze nie wszystko. W NRA od góry do dołu frekwencję z sufitu meldowano na poziomie poszczególnych lokali.
Weźmy okręg numer jeden Şarur-Sadarak. To najdalej na zachód wysunięta część NRA i całego Azerbejdżanu. To tam odnotowano najwyższą frekwencję. Stamtąd wreszcie – co niekoniecznie musi być przypadkiem – wywodzi się Vasif Talıbov, który od 1993 r. stoi na czele autonomii. Przekaz dla prezydenta Aliyeva jest więc prosty. „Panie prezydencie – mógłby powiedzieć Talıbov – NRA dał panu najwyższą frekwencję, a najlepiej spisał się mój rodzinny rejon”. Takie rzeczy w tej części świata nagradza się dotacjami, wpływami i awansami. Może w tym tkwi część sekretu politycznej długowieczności Talıbova.
W okręgu Şarur-Sadarak otwarto 35 lokali wyborczych. O dziesiątej 29 komisji zameldowało frekwencję równą 23,7 proc. W południe 30 podało 38,2 proc. Trzy godziny później zgodność była jeszcze większa i identyczny udział na poziomie 57,1 proc. odnotowały 32 lokale. Gdy wybiła siedemnasta, szefowie 31 lokali podali do centrali 72,1 proc. Ostateczna frekwencja osiągnęła zaś równe 83 proc. w 30 z 34 komisji.
Zwróćmy uwagę na lokale numer 6 i 7, które zaznaczyliśmy na żółto. W każdym z nich zarejestrowano równą liczbę wyborców (1494). Czterokrotnie w ciągu dnia każda z komisji meldowała identyczną liczbę osób, które rzekomo stawiły się przy urnach: kolejno 354, 571, 853 i 1077. Dopiero na ostatniej prostej komisja numer 6 wyprzedziła sąsiadów o jednego głosującego. Przyjrzyjmy się teraz wynikom w każdym z lokali.
Urzędujący prezydent dostał w każdej z komisji od 93,9 do 94,7 proc. głosów ważnych, przy czym w 17 przypadkach na 35 było to dokładnie 94,6 proc. Ale najdobitniej wyglądają wyniki trzech najmniej popularnych kandydatów – Araza Alizady, Raziego Nurullayeva i Zahida Oruca. Jeśli nie liczyć lokalu nr 35, w którym oddano jedynie 49 ważne głosy, Alizada w każdej komisji dostał dokładnie dwa głosy poparcia. Z kolei Nurullayeva i Oruca w każdej z komisji upodobał dokładnie jeden wyborca. Wyłamują się trzy lokale – 13, 14 i 35 – gdzie nie zagłosował na nich nikt.
Doświadczony obserwator wyborczy, któremu pokazałem te wyniki, mówi wprost: głosy w Nachiczewanie nie były nawet liczone. Do protokołów wpisano wyniki zgodne ze wskazówkami z góry. I to raczej z Nachiczewana niż z Baku, bo w reszcie kraju wyniki wyglądają bardziej wiarygodnie. Dla porównania przedstawimy dane z okręgu nr 122. Na początek frekwencja. W tym przypadku wyniki nie wskazują na wypełnianie protokołów danymi z sufitu, choć analitycy i w tym wypadku mieliby pewne wątpliwości.
Podejrzanie wyglądają dane z komisji nr 5, gdzie mamy kolejno 21 i 1/3 proc., okrągłe 40 proc., 59 i 1/3 proc., okrągłe 68 proc., wreszcie 74 i 2/3 proc. Albo ogólny model, według którego frekwencja rośnie mniej więcej w tempie 20 plus 20 plus 20 plus 10 plus kilka procent. To nie są jeszcze dowody na manipulacje (poza oczywistą kandydaturą komisji nr 5), ale wskazówki, że coś mogło być nie tak. Spójrzmy więc na wyniki wyborów.
Wysokie poparcie Aliyeva to fakt, ale liczby wskazują na mniej ewidentne anomalie niż w NRA. Podejrzane mogą się wydawać mocno zbieżne pod względem procentowym wyniki siedmiu kontrkandydatów urzędującego prezydenta w lokalach nr 12 i 13. Jeśli tu wybory zostały sfałszowane, zrobiono to bardziej finezyjnie, np. poprzez dorzucanie do urn, a komisje faktycznie mogły liczyć głosy.
Obserwatorzy OBWE we wstępnym raporcie wytknęli Azerom szereg nieprawidłowości, w tym brak przejrzystości przy liczeniu głosów, uniemożliwienie realnej konkurencji. W niemal połowie przypadkach stwierdzono nieprawidłowości przy liczeniu głosów, co skłoniło ich do wysnucia wniosku, że wybory zostały przynajmniej częściowo sfałszowane.