Ja się bardzo cieszę, że zapadła decyzja, na którą Polacy oczekiwali. Wiele lat ona była także tematem politycznym w Polsce. Pamiętam kolejne osoby, które zapowiadały, że będą zniesione wizy. Przypomnę, że Bronisław Komorowski jako prezydent zapowiadał, że sprawa nabiera tempa. Szef MSZ-tu za czasów Platformy, Radosław Sikorski, w 2013 roku mówił, że prezydent Obama obiecał ówcześnie rządowi, że do końca kadencji zniesie wizy – powiedział na antenie RMF Paweł Szefernaker, wiceminister SWiA.

Reklama

Psychoanaliza stoi na stanowisku, że nic się nie dzieje przez przypadek, ale tym razem naprawdę bardzo trudno jest połączyć sprawę zniesienia obowiązku wizowego z działaniami polskiej dyplomacji albo prezydenta Andrzeja Dudy. Amerykanie są bardzo przywiązani do procedur. O włączeniu do systemu Visa Waiver Program decyduje Kongres, kiedy amerykański MSZ przygotuje niezbędne dokumenty. Wszystko działa tu jak w zegarku i żadna polityczna decyzja ani lobbing nie mogą tego zmienić. Wielokrotnie pisaliśmy o tym na łamach DGP. Szczerze powiedziawszy Donald Trump, kiedy w kampanii wyborczej mówił, że zniesie wizy Polakom „w ciągu dwóch tygodni”, obiecywał gruszki na wierzbie.

Podstawą do wszczęcia procedury włączenia kraju do VWP jest nieprzekroczenie progu 3 proc. odmów przy wnioskach o promesę wizową. W roku fiskalnym, który zakończył się 30 września, odsetek odmów spadł do 2,9 proc. I jeżeli można kogokolwiek wskazać jako architekta tego sukcesu to tylko szefową amerykańskiej placówki w Warszawie - Georgette Mosbacher. To ona przedsięwzięła kampanię piarowską i zachęcała Polaków, żeby aplikowali o wizy, nawet jeśli nie planują podróży do USA. Wnioski złożone przez ludzi, którzy mają nad Wisłą pewną pracę, rodzinę i życiową stabilizację, były zwykle pozytywnie rozpatrywane przez konsulów. To pozwoliło zniwelować utrzymujące się na stałym poziomie odmowy i w rezultacie osiągnąć wynik poniżej 3 proc. Możemy być Mosbacher wdzięczni za to, jak sprytnie podeszła do sprawy sztywnych procedur i przeprowadziła nas na drugą stronę.

Tymczasem luty to realny termin dla chcących wybrać się do USA. Ale nie wszyscy będą zadowoleni. W powszechnym odbiorze, szczególnie tych pokrzywdzonych odmową wydania promesy w konsulatach w Polsce lub zawróconych na amerykańskich lotniskach, przystąpienie Polski do Visa Waiver Program spowoduje, że granice otworzą się na oścież. Tak jednak nie jest – zniesienie obowiązku ubiegania się o promesę wizową w konsulatach USA w Polsce nie zmienia twardego amerykańskiego prawa imigracyjnego. Rocznie z amerykańskich lotnisk, pomimo posiadania ważnej promesy, odsyłanych jest ok. 500 Polaków. Dokument jest sprawdzany jeszcze zanim podróżny wsiądzie na pokład samolotu lecącego za Atlantyk. Czasami urzędnik weryfikujący kartotekę odradza wylot, jeśli dostrzeże jakieś uchybienia, jak np. przedłużenie bez zgody poprzedniego pobytu choćby o jeden dzień. Na amerykańskim lotnisku o losie przybysza zdecyduje oficer imigracyjny. Może go nie wpuścić na teren USA nie tylko wtedy, kiedy stwierdzi, że złamał w przeszłości przepisy, ale też jeżeli w wywiadzie ustali, że jest duże prawdopodobieństwo, iż chce on podjąć pracę na czarno. Choćby dlatego, że jest murarzem, a w kraju jego pochodzenia trwa w pełni sezon budowlany. Gdy dojdzie do takiej sytuacji, osoba niewpuszczona na terytorium Stanów Zjednoczonych jest odsyłana kolejnym samolotem do kraju ojczystego. Decyzja oficera imigracyjnego nie podlega negocjacjom.

Reklama

Co ważne, po zniesieniu wiz przez Amerykanów i wejściu Polski do systemu Visa Waiver, procedura na lotniskach się nie zmieni. Różnicą będzie jedynie to, że nie trzeba się będzie w kraju pochodzenia ubiegać o promesę, która każdorazowo kosztuje ok. 160 dol. Reszta pozostanie po staremu. Podróżny udający się do Ameryki będzie musiał najpóźniej na 72 h przed wylotem wypełnić formularz Electronic System for Travel Authorization (ESTA, pol. Elektroniczny System Autoryzacji Podróży). Ten wymóg rząd USA nakłada na wszystkich podróżujących w ramach umów o ruchu bezwizowym. Ważna ESTA także nie daje gwarancji na przekroczenie granic USA. Ostateczną decyzję o tym, czy zostaniemy wpuszczeni do Stanów Zjednoczonych, tak jak przy regularnym systemie wizowym, podejmuje oficer U.S. Customs and Border Protection Agency. Za rejestrację w ESTA, która obowiązuje od 11 lat, trzeba zapłacić 14 dol. Unia Europejska krytykowała to rozwiązanie, mówiąc m.in., że to forma haraczu, a dodatkowo jeszcze pobieranie pieniędzy za wciskanie reklam amerykańskich firm turystycznych.

Osoby, które złamały wcześniej amerykańskie przepisy imigracyjne albo budzą inne wątpliwości władz, także mogą otrzymać automatyczną odmowę już w ramach wypełniania formularza w internetowym systemie ESTA. Na 100 proc. stanie się tak w przypadku osób, które mieszkają w USA nielegalnie, a za takie jest uważane przebywanie na terytorium Stanów Zjednoczonych po przekroczeniu ważności wizy. Osoba, która jest w Stanach Zjednoczonych nielegalnie i planuje wrócić do Polski w momencie zniesienia wiz, nie będzie potem mogła do Ameryki wrócić.

Ci, którzy dostaną decyzję odmowną, będą się mogli po jakimś czasie ubiegać o jej uchylenie, ale będzie się to odbywało na takich samych zasadach, jakie obowiązują dziś. Konieczna będzie wizyta w placówce konsularnej. Warto również pamiętać, że na tych, którzy mają na swym koncie np. wykroczenie drogowe na terenie USA i nie opłacili grzywny lub nie stawili się na rozprawie sądowej, może być wydany nakaz aresztowania i wówczas mogą pojawić się problemy przy ponownym wjeździe do USA. Zniesienie wiz w ramach opisywanej procedury nie zmieni sytuacji osób znajdujących się w USA, jeśli chodzi o możliwość naturalizacji. Ci, którzy wjadą na teren Stanów Zjednoczonych w ramach Visa Waiver Program, nie będą mogli starać się o zieloną kartę ze względu na wzięcie ślubu z obywatelem amerykańskim. Takie osoby będą musiały wrócić do kraju ojczystego i tam oczekiwać na przeprowadzenie procedury.

Są też mieszkający w USA Polacy, którzy mają nad Wisłą rodziny i narzekają na perspektywę zniesienia dotychczasowego systemu i zastąpienia go programem o ruchu bezwizowym. A to dlatego, że teraz przybywając na wizie turystycznej B1/B2, mogą zostać w Stanach 180 dni, a po przystąpieniu do Visa Waiver Program okres ten skróci się do 90 dni.