Stalinowi nie były potrzebne ani zmiany w Konstytucji, ani stanowiska. On był po prostu Stalinem, wodzem, "ojcem narodów". Jego zachodni partnerzy nie przejmowali się formalnościami. Na szczycie w Helsinkach 1 sierpnia 1975 roku również nikomu nie przeszkadzało, że Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie podpisywali premierzy ponad 30 krajów i... Leonid Breżniew.

Reklama

Tradycja jest kontynuowana i niedługo w Rosji powstanie nowe dożywotnie stanowisko -Władimir Putin. Przecież cały naród prawie na kolanach błagał: "Wodzu, nie zostawiaj nas!". Wódz skromnie odpowiedział, że jako demokrata nie chce łamać zasad konstytucji i kandydować na prezydenta po raz trzeci, ale obiecał znaleźć sposób na dalsze czynne uczestnictwo w rządzeniu krajem. I znalazł. Władimir Putin na czele partii, do której nawet nie należy, startuje w wyborach do parlamentu, niszczy opozycję i kpi z zasad demokracji. I nawet nie musi udawać: Zachodowi wystarczają ogólne zarysy demokracji, nikt nie wymaga od Rosji większego wysiłku i minimalnej subtelności.

W miniony weekend milicja nie po raz pierwszy rozpędziła demonstrację, a wcześniej żaden zachodni polityk, żaden zachodni dziennikarz się tym nie zainteresował. Owszem, tym razem ranga zatrzymanych jest wyższa i to na moment przyciągnęło uwagę mediów. Nie martwcie się, Garriego Kimowicza Kasparowa niedługo wypuszczą, poza tym stać go na zapłacenie kary.

Reklama

Dla mnie jednak o wiele ważniejsi są zwykli obywatele, którzy od dawna doświadczają brutalności milicji. Rok temu w Rosji, w mieście Błagowieszczeńsk w Republice Baszkiria specjalny oddział milicji z niewiadomych powodów bił, katował i torturował około 400 osób. Tylko ośmiu uczestników tej masowej zbrodni stanęło przed sądem. Prezydent Putin o masakrze nie wspomniał nigdy. Nie zrobiła tego również zachodnia prasa. Po co jej w ogóle korespondenci w Moskwie? Chyba tylko po to, żeby relacjonować przemówienia prezydenta.

W Czeczenii co najmniej 5 razy odbyły się wybory i tylko raz, w 1997 roku, były to wybory wolne. Nawet wtedy tysiące Czeczenów znajdujących się poza granicami republiki nie miały możliwości głosowania. Czy na Zachodzie to kogoś zainteresowało? Skądże. Rosja jest wpuszczana na salony, o Rosję została poszerzona lista najbardziej rozwiniętych krajów świata. Ba, liderzy G8 nawet przyjeżdżają do Rosji.

A nikczemny podpułkownik KGB w oczach zachodniej prasy to lider demokratycznego mocarstwa. Wyobraźmy sobie, że zdarzył się koszmarny, ohydny cud i w Niemczech kanclerzem został były agent gestapo lub Stasi. Cały świat by się oburzył - tak jak oburzył się, kiedy we Francji do drugiej tury prezydenckich wyborów przeszedł Jean-Marie Le Pen i gdy w Austrii wybory wygrała partia Joerga Heidera. Wyobraźcie sobie teraz, że zachodni dziennikarz dzwoni do takiego byłego agenta, teraz kanclerza Niemiec, i pyta, co ten sądzi o swojej przeszłości. Były agent odpowiada: "Jestem z tego dumny".

Putin właśnie tak mówi. Nie wstyd mu, że jako głupi, źle wychowany i kiepsko wykształcony smarkacz marzył o karierze w KGB. On jest dumny z pracy w instytucji, na rękach której jest krew milionów osób. Czy Zachód jakoś na to reaguje? Nie. Prezydent Bush popatrzył Putinowi w oczy i powiedział, że "z tym gościem można rozmawiać".

Nie wiem, co on zobaczył w tych oczach, ale to wystarczyło, żeby lider USA zaczął nazywać Władimira Putina swoim przyjacielem. Nikt nie pamięta o zbrodniach KGB, o tym, że Związek Radziecki przyczynił się do rozpętania wielu wojen w krajach Trzeciego Świata i rozwoju terroryzmu. A dziś w Rosji są łamane wszystkie zasady demokracji i prawa człowieka. Nie ma podziału władzy, nie ma samodzielnego parlamentu, nie ma niezawisłych sądów.

Oczywiste jest, że farsa, którą w Rosji nazywa się wyborami, z wolnym wyborem nie ma nic wspólnego. Cała władza jest w rękach grupy ludzi wywodzących się z KGB. Nawet nazwa naszego państwa - Federacja Rosyjska - jest kłamstwem. Gdzie jeszcze jest federacja, której władza centralna mianowałaby przywódców teoretycznie autonomicznych regionów?

Areszt liderów opozycji to pestka. W Rosji rozgrywa się komedia pod nazwą wybory, a wy - zadowoleni mieszkańcy bogatej Europy - z zainteresowaniem ją oglądacie. Zachód nie dba o demokrację w Rosji, wystarcza wam jej nasza nędzna namiastka.