To Stany Zjednoczone potrzebują tarczy, a nie Polska. Ma ona wszak chronić głównie ich terytorium i ewentualnie Europy Zachodniej. Ameryka zbudowała już elementy tarczy na swoim zachodnim wybrzeżu, gdzie mogłaby ona przechwytywać rakiety odpalane z Korei Północnej i Chin. Brakuje jej takiego samego systemu osłaniającego je od wschodu przeciwko rakietom z Iranu lub Syrii. Bez niego cała struktura nie jest kompletna i nie zabezpiecza w pełni USA przed pojedynczymi pociskami z tzw. państw rozbójniczych.

Reklama

Skoro tak, Polska jest dobrą lokalizacją dla tarczy. Gdyby wrogie pociski zestrzeliwano nad naszym terytorium, nie doleciałyby nie tylko do USA, ale także państw zachodniej Europy i rozmieszczonych w niej amerykańskich baz wojskowych. Oczywiście, USA mogłyby umieścić silosy z antyrakietami w Wielkiej Brytanii, która przychylnie odnosi się do tego pomysłu, wtedy jednak tarcza osłaniałaby tylko Amerykę i ewentualnie Albion, ale już nie bazy USA w niemieckim Ramstein czy włoskim Aviano.

W takiej sytuacji Waszyngton nie ma alternatywy dla lokalizacji bazy tarczy w tej części Europy poza Polską. Ostatnio stało się głośno o ofercie litewskiej. Można jednak przypuszczać, że była ona bardziej straszakiem na nasz rząd niż rzeczywistą alternatywą. W tym wypadku - paradoksalnie - na korzyść Rzeczypospolitej gra stanowisko Rosji. Skoro Moskwa przeciwstawia się umieszczeniu tarczy na terytorium Polski, to tym bardziej będzie protestować, jeśli powstanie ona na Litwie, jeszcze bliżej jej granic. Wbrew zapewnieniom Waszyngton bierze głos Kremla pod uwagę i nie chce go zanadto drażnić. Mimo to trzeba brać pod uwagę, że może zmienić zdanie, przestanie zerkać na Moskwę i postawi na Litwę. Ale nawet jeśli tak się stanie - musiałby zaczynać wszystko od nowa, czyli lobbować za tarczą u litewskich władz i opozycji, co zajmie sporo czasu.

Ameryka jednak czasu już nie ma, zbliżają się bowiem wybory prezydenckie. Obecna administracja chce budowy tarczy w Europie, jej linię będzie zapewne kontynuował McCain, ale już nie Obama. Jeśli zwycięży demokrata, cały projekt może zostać zamrożony albo w ogóle zaniechany. Amerykanom spieszy się z podpisaniem umowy jak nigdy wcześniej.

Reklama

Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności, chyba warto być twardym.