"Wiele osób nie mogących uwierzyć w szpiclowską przeszłość Lecha Wałęsy opiera tę niewiarę na przekonaniu, jakoby tej współpracy nie potwierdził żaden z byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Tak nie jest. Już w czasie procesu lustracyjnego część świadków zeznała, że Lech Wałęsa był konfidentem o pseudonimie <Bolek>" - pisze Wyszkowski na swej stronie internetowej. I podpiera się rozmową z byłym esbekiem.

Reklama

Kim jest tajemniczy esbek? Tego Wyszkowski nie zdradza, by - jak mówi - uchronić go przed nękaniem ze strony mediów. Z rozmowy opublikowanej w internecie wynika, że funkcjonariusz pracował w III wydziale SB w Gdańsku i zajmował się przemysłem, w tym stoczniami. "Zakładał podsłuchy w Stoczni Gdańskiej na wydziale W-4, gdzie pracował Wałęsa" - mówi PAP Wyszkowski.

Tajemniczy funkcjonariusz opowiada Wyszkowskiemu, że w grudniu 1970 r. po strajku w Stoczni Gdańskiej do siedziby gdańskiej SB przewieziono na przesłuchania robotników, w tym Wałęsę. "W międzyczasie przyjechała taka grupa wsparcia z Olsztyna, Bielska, Katowic, Białegostoku, m.in. przyjechało dwóch kapitanów Graczyk i Rapczyński i oni we dwójkę w obecności naczelnika prowadzili rozmowę z Wałęsą" - opowiada esbek.

"Oni przychodzili i zaczęli się tam śmiać, że Wałęsa przysięgał na krzyżyk, że będzie lojalny w stosunku do służby. Powiedział, że przysięga na krzyż jest ważniejsza niż wszystkie jego podpisy, że w stosunku do Boga on się nigdy nie wyprze tego" - dodaje.

Reklama

Wałęsa w rozmowie z PAP nazwał Wyszkowskiego "chorym człowiekiem". "On żyje z tego, żeby mnie opluwać. Walczyłem, jak potrafiłem, ile sił mi starczyło. I to ja obaliłem komunizm, a nie Wyszkowski" - denerwuje się Wałęsa.

Wałęsa i Wyszkowski nie raz już spotykali się w sali sądowej. Już jutro zacząć się ma kolejny proces, który były prezydent wytoczył w obronie swego dobrego imienia. Wyszkowski twierdzi, że przyprowadzi jako świadka tajemniczego esbeka.