"Koszmarne, makabryczne pięć tygodni" - tak Pinkas mówił o swoim pobycie w areszcie. Przed budynkiem czekała na niego rodzina. "Jak się nie ma poczucia winy, to można przeżyć" - powiedział były wiceminister. I zacytował najważniejszą jego zdaniem frazę z modlitwy Ojcze Nasz: "Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Żona Pinkasa tłumaczyła, że pieniądze udało się zebrać dzięki pomocy "rodziny, przyjaciół i znajomych". "To ogromna suma pieniędzy, tak że było dużo z nią problemów" - przyznała.
Pinkasa zatrzymało ponad miesiąc temu ABW. Sąd zdecydował o jego aresztowaniu, ale obrońcy tę decyzję zaskarżyli. Do sądu przynieśli poręczenia osobiste ponad 20 osób i ofertę wpłacenia 200 tysięcy złotych kaucji. Sąd zgodził się.
Zarzuty, jakie Pinkasowi przedstawił wydział Prokuratury Krajowej w Łodzi, dotyczą okresu, gdy pełnił on funkcję zastępcy dyrektora ds. klinicznych i organizacyjnych Instytutu Kardiologii w Warszawie.
Według prokuratury, były wiceminister zdrowia miał przyjąć co najmniej 55 tysięcy złotych i wieczne pióro warte prawie 3 tysięcy złotych, między innymi w zamian za ułatwienie jednej ze spółek wygrania przetargu. Grozi za to kara dziesięciu lat więzienia.