Czerwiec 1992 roku. Trwa lustracyjna wojna. Na liście agentów bezpieki przygotowanej przez Antoniego Macierewicza pojawia się nazwisko urzędującego prezydenta. Lech Wałęsa wydaje sprzeczne komunikaty. Najpierw przyznaje, że w grudniu 1970 roku podpisał esbekom trzy albo cztery dokumenty. Potem nagle wycofuje oświadczenie i stanowczo twierdzi, że papiery "Bolka" to podróbka. W kancelarii Wałęsy trwają gorączkowe próby opanowania kryzysu. Chodzi o to, aby prezydent przedstawiał spójną wersję swych relacji z przesłuchującymi go w latach 70. służbami PRL.
Wałęsa przypomina sobie, że w 1990 roku opisał epizody z SB w osobistej dedykacji dla Edwarda Gierka. To dwie strony, które historyczny przywódca "Solidarności" zapisał własnoręcznie na okładce swoich wspomnień "Droga nadziei”. Książkę jeszcze w 1990 roku wysłał Gierkowi za pośrednictwem dziennikarki "Głosu Wybrzeża". W czerwcu 1992 roku prezydent próbuje usilnie zdobyć ten rękopis. Czy chodzi o to, że nie pamięta, co dokładnie opisał pierwszemu sekretarzowi? Tak oceniają jego rzecznik z czasów prezydentury Andrzej Drzycimski, Adam Gierek, syn przywódcy PRL, oraz historyk IPN Antoni Dudek.
16 lat temu w środku lustracyjnej rozgrywki Wałęsy stara się nawiązać pilnie kontakt z PRL-owskim dygnitarzem, ale Gierka nie ma w katowickim domu. Ludzie prezydenta chcą szybko przeczytać, co Wałęsa dwa lata wcześniej napisał pierwszemu sekretarzowi KC PZPR.
We własnoręcznych zapiskach z lat 90., do których dotarliśmy, Gierek pisze: "Jakże zdziwiony i zaszokowany byłem w pierwszej połowie czerwca 1992 roku, kiedy poszukiwano mnie w celu przesłania powyższej dedykacji do dyspozycji Prezydenta". O tym, że jest poszukiwany, Gierek orientuje się dopiero 11 czerwca w Ustroniu. W enigmatyczny sposób opisuje, że dowiedział się o tym z transmisji radiowej.
Jedzie do Katowic i już następnego dnia wysyła do kancelarii prezydenta fotokopię dedykacji i załącza list do Wałęsy, w którym dodaje mu otuchy. "Znam mechanizmy prowokacji, ich skutki odczułem również na własnej skórze" - pisze Gierek. Już dzień później treść dedykacji Wałęsy dla Gierka ląduje na czołówce "Trybuny".
Mimo tego kilka tygodni później minister Andrzej Drzycimski, rzecznik Wałęsy, wysyła podziękowania do Katowic. "Dziękuję, że w gorącym czasie pojawienia się tzw. listy osób powiązanych ze służbami specjalnymi odpowiedział Pan na apel Pana Prezydenta i przekazał Jego wpis w <Drodze nadziei>".
"To mój list. Musiałem dostać polecenie od kogoś w kancelarii, żeby wysłać taką korespondencje do Gierka. Dlaczego Wałęsa chciał zobaczyć tę dedykację? Pewnie nie pamiętał, co dokładnie napisał dwa lata wcześniej: 0 ocenia Drzycimski. Tego samego zdania jest eurodeputowany Adam Gierek, syn Edwarda. "Czas był gorący, więc prezydent chciał mieć pewność, jakich słów użył, opisując swoje rozmowy z SB" - uważa Adam Gierek.
Sam Wałęsa mówi DZIENNIKOWI, że jego intencje były zupełnie inne. "Chciałem mieć tę dedykację, żeby powiedzieć niedowiarkom: Zobaczcie, niczego nie ukrywałem, a o swoich przesłuchaniach napisałem nawet Gierkowi" - tłumaczy.
Co dokładnie Wałęsa napisał w obszernej dedykacji o swych relacjach z SB? Dwie ciekawe rzeczy. Po pierwsze wspomniał o kulisach przesłuchań z 1971 roku. "Prawdą natomiast jest, iż po pamiętnym <pomożecie>, którego byłem współautorem, kilkakrotnie przeprowadzono ze mną przesłuchania w komisariacie i wiele ze mnie wyciągnięto, ale tylko w kontekście politycznym, a nie donosicielskim. To miało miejsce tylko i wyłącznie w 1971 roku. Szybko zorientowałem się, że nie idzie to w odpowiednim kierunku. Zaniechałem wszelkiej dyskusji i działalności. SB dała mi spokój. Od 1971 do 1976 roku nie było żadnych przesłuchań ani kontaktów".
Po drugie Wałęsa wspomina Gierkowi o ciekawym wydarzeniu z sierpnia 1980 roku, gdy w Stoczni Gdańskiej trwał historyczny strajk. "Ludzie Kowalczyka (Stanisław, szef MSW) próbowali wydostać mnie ze stoczni pod pretekstem ważnych rozmów z panem. Ja się zgodziłem. Oni panu zameldowali myśląc, iż uda im się mnie zastraszyć lub szantażować (tak przypuszczam). Natomiast ja po paru dniach zwłoki, wzmacniając strajk, wyprosiłem tych panów ze stoczni. Tak to nie po raz pierwszy i myślę, że nie ostatni, rozegrałem partię pokera, panie Gierek!!!"
Zdaniem historyka IPN Antoniego Dudka próba odzyskania dedykacji przez Wałęsę wpisuje się w paniczne działania podejmowane przez niego w latach 1992 - 94 w związku ze sprawą "Bolka". "Były prezydent podejrzewany o współpracę z SB zażądał wtedy od Urzędu Ochrony Państwa dostarczenia opracowanych i skatalogowanych dokumentów na swój temat" - przypomina Dudek.