To mogły być prawdziwe polityczne igrzyska w programie pierwszym telewizji publicznej. Szef rządu jednak nie wystąpi, a całej sprawie towarzyszy spore zamieszanie.
Chęć wystąpienia z orędziem do narodu zgłosili telewizji obaj politycy. Władze TVP zdecydowały, że widzowie najpierw wysłuchają przemówienia głowy państwa, a dopiero potem premiera.
"Decyzja Telewizji Polskiej S.A. wynika nie tylko z porządku konstytucyjnego, ale i faktu, że wniosek o nagranie i emisję przemówienia Prezydenta RP wpłynął 18 sierpnia przed południem, podczas gdy wniosek o emisję przemówienia Prezesa Rady Ministrów władze TVP otrzymały 19 sierpnia" - wyjaśnia rzeczniczka telewizji Aneta Wrona.
Kancelaria premiera na taki układ nie poszła. "Sytuacja, w której dwie najważniejsze osoby w państwie występowałyby jednocześnie w telewizji, narażałaby na śmieszność niestety nie tylko telewizję, ale także polską politykę i polityków" - twierdzi szef MSWiA Grzegorz Schetyna.
"Jeżeli prezes TVP Andrzej Urbański odmawia wystąpienia telewizyjnego premierowi Donaldowi Tuskowi, to znaczy, że tego wystąpienia nie będzie" - dodał. Nie będzie więc orędzia premiera, będzie za to konferencja prasowa, na której szef rządu odpowie na pytania dziennikarzy, dotyczące tarczy antyrakietowej.
"Jeżeli nie ma możliwości wystąpienia w telewizji publicznej, to będziemy komunikować się (z opinią publiczną) przez dziennikarzy" - podsumował Schetyna.
"Ja się ubawiłem, gdy usłyszałem, że po mnie ma przemawiać premier" - tak Lech Kaczyński skomentował całe zamieszanie z orędziami. I dodał, że sprawa ta szkodzi wizerunkowi Polski, ale on się do tego nie przyczynił.
Umowa o tarczy antyrakietowej zostanie podpisana jutro w Warszawie przez amerykańską sekretarz stanu Condoleezzę Rice oraz polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.