Zdaniem prezydenta nie ma nic dziwnego w tym, że prezydent i premier lecą razem na szczyt Unii Europejskiej. "To się bardzo często zdarza. Dzieje się tak w przypadku Litwy, Łotwy, Rumunii, czasem Finlandii i Czech" - tłumaczył.
Lecha Kaczyńskiego dziwi także "zmienność postaw" członków rządu, gdyż przy okazji ostatniego szczytu Polskę reprezentował i prezydent, i premier. Nie widzi też problemu w tym, by premier i prezydent lecieli jednym samolotem, mimo, że jak podkreśla szef resortu obrony, Bogdan Klich, przepisy tego zabraniają. Prezydent przypomniał, że podczas ostatniej podróz na szczyt unijny leciał razem z premierem i wtedy nikt nie protestował.
>>>Przeczytaj o kulisach poprzedniej wyprawy do Brukseli
"To, że prezydent jest automatycznie przewodniczącym delegacji wynika wprost z konstytucji, według której jest on najwyższym przedstawicielem Polski. Premier nim nie jest" - tłumaczył Lech Kaczyński.
Przyznał, że był problem z uzyskaniem informacji o szczycie w Brukseli od resortu spraw zagranicznych. "Był taki incydent, że do dyrektora gabinetu ministra spraw zagranicznych zwrócił się wysoki urzędnik Kancelarii Prezydenta i okazało się, że prezydent, decyzją urzędnika, nie ma prawa uzyskać tych informacji. To jest praktyka, której ze względu na szacunek dla państwa nie wolno tolerować" - stwierdził Lech Kaczyński.
Zdaniem prezydenta, w ostatnim roku wiele było podobnych sytuacji. "Rozumiem pewne napięcia emocjonalne, ale jeśli ktoś je tak przeżywa, to można powiedzieć, żeby się zajął czymś innym niż polityką" - powiedział Kaczyński.
Zapewnił, że jeśli premier będzie chciał z nim lecieć na szczyt NATO, to nie powie "nie". "Powiem: proszę bardzo" - stwierdził.
Spór o to, kto ma reprezentować Polskę na szczycie, trwa od kilku dni. Premier wylatuje do Brukseli 14 października - we wtorek. Prezydent, który również chce uczestniczyć w szczycie, miał lecieć drugim rządowym samolotem dzień później, w dniu rozpoczęcia szczytu.
Jednak dzisiaj rano, minister obrony narodowej, Bogdan Klich stwierdził w radiu RMF FM, że druga maszyna rządowa nie może polecieć - rozchorował się pilot.