"Prezydent oświadczył premierowi, że na podstawie konstytucyjnych przepisów dochodzi do przekonania, że powinien wziąć udział w szczycie" - mówił szef Kancelarii Prezydenta, Piotr Kownacki. "Premier chce decydować, kiedy prezydent ma wypełniać swe obowiązki i stać się zwierzchnikiem prezydenta" - dodawał minister.

Reklama

"Nie osiągnięto wspólnego stanowiska" - podsumował spotkanie na szczycie Piotr Kownacki.

Premier poleci do Brukseli we wtorek, a maszyna wróci w środę rano po prezydenta. Szef kancelarii prezydenta Piotr Kownacki nie umiał jednak powiedzieć, czy obaj politycy wrócą razem do kraju.

Według Kownackiego, gdy premier z ministrami będą negocjować przy stole obrad, prezydent postara się przekonywać do polskich racji w kuluarach. Politycy będą sie też zamieniać rolami. "Pan prezydent zwrócił się do premiera o przekazanie instrukcji negocjacyjnych, czyli jakie stanowisko ma prezentować w rozmowach" - twierdzi prezydencki minister.

Reklama

Co na to strona rządowa? "W Brukseli prezydent Kaczyński chce zastąpić kilku ministrów i postawić sięw roli superpremiera - mówił w programie "Minął Dzień" w TVP Info Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych.

"W tej chwili prezydent Lech Kaczyński nie jest zgłoszony jako członek polskiej delegacji na szczyt w Brukseli. Jednak jeśli chciałby być przewodniczącym całej delegacji, to postawiłby się w pozycji superpremiera" - stwierdził Sikorski.

Z kolei minister w kancelarii premiera Rafał Grupiński twierdzi, że skład delegacji jest ustalony, a lista ministrów przesłana do Brukseli. Wsród trzech polityków, którzy usiądą przy stole negocjacyjnym, nie ma Lecha Kaczyńskiego.

Reklama

"Będę przekonywał prezydenta, by nie jechał na szczyt unijny do Brukseli" - przyznawał po posiedzeniu rządu Donald Tusk, dodając jednocześnie, że obecność Lecha Kaczyńskiego osłabi polską delegację. Wszystko dlatego, że przy stole negocjacyjnym może zabraknąć miejsca dla ministra finansów Jacka Rostowskiego, który ma między innymi rozmawiać z unijnymi politykami na temat kryzysu.

"W tej kwestii nie ustąpię, bo chodzi o racje wyższe niż spór między politykami" - zapowiadał Donald Tusk. Nie udało mu się jednak przekonać Lecha Kaczyńskiego.