Mimo kłótni, Lech Kaczyński do Brukseli poleci. Rządowy samolot najpierw odwiezie premiera, a potem przyleci po głowę państwa. Jest jednak problem, bo prezydent nie znalazł się w składzie delegacji zatwierdzonej przez rząd, a na szczycie każdemu krajowi przysługują tylko dwa miejsca.
"Kolejne krzesło to nie wiem, czy będzie. Sądzę, że prezydencja francuska (...) raczej pozwoli usiąść prezydentowi, szczególnie że (...) to, iż przyjeżdżają prezydent i premier jakiegoś kraju, jest rzeczą normalną i w tym nie ma nic dziwnego" - powiedział Lech Kaczyński.
Pytany, czy będzie siedzieć koło szefa rządu, prezydent odparł: "Tam jest tak, że delegacje poszczególnych krajów siedzą obok siebie, to dlatego nie ma wątpliwości, że będziemy siedzieć obok siebie".
Prezydent zapowiedział, że jeśli premier chce jechać z nim na posiedzenie NATO, to nie ma nic przeciwko temu. "To samo dotyczy ONZ, gdzie gotów jestem spokojnie w przyszłym roku ustąpić panu premierowi" - mówił prezydent. "Proszę bardzo z góry ustępuję" - oznajmił.