"Nie wierzę, że premier tak powiedział" - mówi Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego Tuska.Ale o niegrzecznym zachowaniu Tuska mówi, i prezydent, i jego ministrowie. Ci ostatni twierdzą, że słowa premiera to niejedyne przykrości, jakie miały spotkać Lecha Kaczyńskiego ze strony delegacji rządowej.

Reklama

Michał Kamiński z Kancelarii Prezydenta opowiadał w TVN24, że urzędnicy z kręgów rządowych chcieli zablokować wjazd samochodu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na podjazd przed budynek, w którym obraduje szczyt UE. "Wiem to z wiarygodnego źródła, które na pewno zostanie pozytywnie zweryfikowane" - stwierdził.

Z kolei politycy PO zarzucają prezydentowi sabotowanie negocjacji Polski z UE. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski stwierdził, że prezydent przyjeżdżając na szczyt zrobił wrażenie, że Polska ma dwie polityki zagraniczne, co osłabia głos naszego kraju. "Niedopuszczalne jest też, że prezydent chce podejmować decyzje w imieniu rządu" - dodaje Sikorski.

Kto zabrał przepustki ludziom prezydenta?

Niespodzianki, i to niezbyt przyjemne, spotkały także członków delegacji prezydenta. Zostali oni pozbawieni przepustek do budynku, gdzie odbywa się szczyt.

"Przepustki, które czekały na nas, zostały w czasie, kiedy jechaliśmy z lotniska - na żądanie naszego premiera - wstrzymane. Kolejne zostały wydane, tym razem pan minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski je zablokował" - tłumaczył szef Kancelarii Prezydenta, Piotr Kownacki. Przepustek nie ma ani on, ani minister Michał Kamiński, ani minister Mariusz Handzlik

Dopytywany wyjaśnił, że przepustki zostały "fizycznie zabrane" z punktu odbioru. "Myślę, że do jutra to się wyjaśni" - zaznaczył Kownacki.

Reklama

Spór o to, kto ma uczestniczyć w szczycie UE w Brukseli, trwał wiele dni. Kancelaria premiera zapewniała, że do Brukseli jedzie delegacja rządowa z premierem na czele. Kancelaria Prezydenta - że wybiera się tam również prezydent i że to on będzie szefem polskiej delegacji.

>>> Kulisy wojny o samolot dla prezydenta

Nie pomogła rozmowa "ostatniej szansy" między premierem i prezydentem. Każdy z jej uczestników pozostał przy własnym zdaniu.

W ostatniej chwili okazało się, że prezydent nie ma nawet czym polecieć na szczyt - kancelaria premiera odmówiła mu podstawienia rządowego samolotu. Kancelaria Prezydenta musiała wyczarterować samolot. Do końca nie było też wiadomo, czy prezydent dostanie się na salę obrad - polska delegacja miała tylko trzy przepustki, umożliwiające udział w obradach - dla premiera, ministra spraw zagranicznych i ministra finansów.

>>>Przeczytaj, co się działo tuż przed szczytem UE

Na szczęście obyło się bez międzynarodowego skandalu. Lech Kaczyński i Donald Tusk wzięli razem udział w pierwszej sesji obrad na szczycie Unii Europejskiej. Zasiedli obok siebie przy stole obrad. Pierwszy punkt przewidywał bowiem dyskusję o traktacie z Lizbony.

Wkrótce jednak prezydent salę opuścił - ustąpił miejsca ministrowi finansów, Jackowi Rostowskiemu. Idylla? Radio RMF FM przekonuje, że to cisza przed burzą, czyli... sporem o to, kto ma być na wspólnej fotografii.

Na liście osób, które mają być uwiecznione na tradycyjnym zdjęciu, jest… tylko Donald Tusk. Tymczasem kraje takie jak Litwa, Rumunia czy Francja będą reprezentowane i przez premiera, i przez prezydenta. Jak zachowa się Lech Kaczyński? Reporterzy RMF FM przekonują, że wspólnej fotografii nie odpuści.