"Minister Klich powiedział zdanie za dużo, zupełnie niepotrzebnie" - stwierdza wicepremier. "Nie można w ten sposób tłumaczyć. Jeżeli pilot jest chory, musi być zastępstwo. Samolot nie jest żadnym problemem" - bagatelizuje Grzegorz Schetyna w Radiu ZET.
Ale jeszcze w weekend ta sprawa nie wyglądała tak niepoważnie, jak teraz przedstawia ją szef MSWiA. Minister obrony Bogdan Klich, tłumacząc, dlaczego prezydent nie może polecieć na szczyt do Brukseli, stwierdził wprost: "Jest dostępna tylko jedna załoga Tu-154, ponieważ dowódca drugiej nam się rozchorował".
Te słowa wywołały burzę w Pałacu Prezydenckim. Kancelaria czym prędzej szukała awaryjnego samolotu. Zastanawiano się, czy Lech Kaczyński mógłby polecieć maszyną litewskiego prezydenta. Rozważano nawet wyczarterowanie samolotu.
>>>Prezydent poleci, ale nie z premierem
Problem został rozwiązany po wieczornym spotkaniu prezydenta z premierem. Obaj politycy ustalili, że Lech Kaczyński poleci rządowym samolotem. Maszyna zrobi dwa kursy do Brukseli - jeden z premierem na pokładzie, a drugi z prezydentem.