"Reaguję ze zdumieniem na deklarację prezydenta, że chce pojechać do Pragi. Przecież ustaliliśmy, że na wcześniejszy szczyt NATO jedzie Lech Kaczyński, a na spotkanie Unia Europejska - USA Donald Tusk" - powiedział nam minister spraw zagranicznych. "Zachodzę w głowę, co się stało z prezydentem, że zmienił zdanie" - dodał Radosław Sikorski.

Reklama

>>> Lech Kaczyński też chce zobaczyć Obamę

Podczas szczytu UE - USA jest zaplanowane krótkie spotkanie Donalda Tuska z prezydentem Barackiem Obamą. DZIENNIK dowiedział się, że szef rządu chce porozmawiać o losach tarczy antyrakietowej.

Być może Lech Kaczyński uznał, że to on powinien spotkać się z Obamą, bo będzie to pierwszy kontakt naszych władz z nowych prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Jednak to, że do Pragi leci Lech Kaczyński, mocno komplikuje plany premiera. Informacja o tym zaskoczyła otoczenie szefa rządu, a może się nawet okazać, że w takiej sytuacji Obama nie spotka się z Tuskiem.

Czesi są zdezorientowani. "Każde państwo na spotkaniu z Obamą reprezentuje jedna osoba: prezydent albo premier. I tylko z Polski przyjeżdżają obaj" - mówi DZIENNIKOWI rzecznik czeskiego premiera Jirzi Potużnik. Zaznacza on, że czeskie władze jeszcze nie zostały oficjalnie powiadomione o planach Kaczyńskiego.

Czy Lech Kaczyński jedzie do Pragi tylko dla Obamy? Nie. Przede wszystkim to kwestia konsekwencji. "Każdy unijny szczyt prezydent uważa za ważny" - mówi jeden z jego współpracowników. I zauważa, że w Pradze obrady będą dotyczyć nie tylko spraw związanych z kryzysem finansowym na świecie, ale i kwestii bezpieczeństwa.

Reklama

Czy przy każdym szczycie UE będzie dochodziło do takich nieporozumień? Od piątku trwa przerwa w rozprawie Trybunału Konstytucyjnego, któremu premier zadał pytanie, kto odpowiada za kształt delegacji na unijne szczyty. Donald Tusk od początku twierdzi, że szef rządu.

Mimo sprzeciwu rządu, czasem spektakularnego jak w październiku, gdy prezydent nie dostał rządowego samolotu, Lech Kaczyński i tak jeździł na szczyty. Odpuścił tylko raz. Dokładnie miesiąc temu Czesi zorganizowali nieformalny szczyt unijny i twardo zapowiedzieli, że dla każdej delegacji będzie tylko jedno krzesło. Wszystko dlatego, że premier Mirek Topolanek nie chciał, by w obradach uczestniczył prezydent Vaclav Klaus. Lech Kaczyński powiedział wówczas, że nie pojedzie.

Tym razem kłopotu z krzesłami nie będzie. To Klaus jest gospodarzem szczytu UE-USA w zamku na Hradczanach.