"Otwieram kampanię wyborczą Europejskiej Partii Ludowej" - te słowa szefa EPP Wilfreda Martensa mogą wywołać w Polsce prawdziwą polityczną burzę. Dlaczego? Chodzi o to, że kampania wyborcza nie może być finansowana z zagranicy.
Taki właśnie zarzut pod adresem Platformy Obywatelskiej podnosiło PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego podkreślała, że kongres EPP jest - wbrew temu, co mów Platforma Obywatelska - początkiem kampanii tej partii do europarlamentu. A koszty zjazdu pokrywa Europejska Partia Ludowa.
>>>PiS doniesie na PO do prokuratury
"Z uwagą przyglądamy się kongresowi. Nie wykluczamy, że zgłosimy do prokuratury wniosek przeciwko PO" - mówi DZIENNIKOWI Mariusz Błaszczak, rzecznik klubu parlamentarnego PiS.
Jeśli sąd uzna, że zjazd działaczy EPP był częścią kampanii wyborczej Platformy, partia będzie musiała pokryć koszty kongresu z własnej kieszeni. Dlatego działacze PO deklarują, że w czasie dwudniowego kongresu nie będzie ani słowa agitacji, a nawet nie pojawi się logo PO.
Donald Tusk z żelazną konsekwencją trzymał się tych wytycznych. W trwającym kilkanaście minut przemówieniu na otwarcie kongresu nie było ani słowa o wyborach. Premier wynalazł natomiast szczepionkę na obecne problemy Europy. "Uwierzcie mi - ten kryzys to nic, w porównaniu do tego co się działo w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w naszych krajach" - stwierdził w imieniu państw dawnego bloku sowieckiego. I dodał, że "udało się go przezwyciężyć dzięki optymizmowi".