"Według mojej wiedzy wybór będzie w sierpniu" - mówi nam osoba z otoczenia Donalda Tuska.
Dlaczego takie przesunięcie zwiększyłoby szanse Buzka? "To oczywiste" - mówi nam osoba z kręgów decyzyjnych PO. "Jeśli Cimoszewicz zostałby sekretarzem w środku rozgrywki o unijne stołki, to przeciwnicy kandydatury Buzka mają argument, że Polacy dostają za dużo" - mówi nam polityk PO znający kulisy negocjacji.
Radosław Sikorski przekonuje jednak, że tych spraw nie należy łączyć. "To są naprawdę dwa różne fortepiany, na których gramy" - uspokajał wczoraj. Oficjalnie przedstawiciele polskiego rządu zapewniają, że chcą, by wybór sekretarza odbył się zgodnie z planem pod koniec czerwca. Szef MSZ już nawet gratulował Cimoszewiczowi sukcesu.
>>>Cimoszewicz w finale walki o Radę Europy
Zrobił to bezpośrednio po decyzji obradujących w Madrycie szefów dyplomacji, którzy zawęzili wybór do Cimoszewicza i Jaglanda. Ministrowie odrzucili wniosek Belgów, którzy domagali się anulowania tzw. short listy i przywrócenia wersji rozszerzonej, z kandydaturami belgijską i węgierską.
Od poniedziałku, gdy stało się jasne, że Belgowie chcą cofnąć decyzję o rekomendowaniu tylko Polaka i Norwega, zaczęły się zabiegi i lobbing w kuluarach, by tę propozycję utrącić. Okazały się skuteczne. "Przed głosowaniem propozycji wystąpili szefowie dyplomacji Norwegii i nasz. Obaj powiedzieli, że nie ma odwrotu od już podjętych decyzji" - relacjonuje jeden z naszych dyplomatów.
Spośród 47 krajów członkowskich Rady za Belgami padło tylko siedem głosów. "To oznacza, że Włodzimierz Cimoszewicz jest mocnym kandydatem i ma większe szanse, niż to się wydawało jeszcze kilka tygodni temu" - mówił szef polskiego MSZ w TVN 24.
Ale do pełnego sukcesu może być daleko. Bo decyzja ministrów może jeszcze zaostrzyć konflikt między rządami a parlamentarzystami Rady Europy. Jak dowiedział się DZIENNIK, w poniedziałek, dzień przed ostateczną decyzją europejskich szefów dyplomacji, na posiedzeniu prezydium Zgromadzenia doszło do awantury. Część parlamentarzystów, oburzonych ograniczeniem liczby kandydatów, domagała się przełożenia głosowania. Nie chcą się zgodzić, żeby rządy ingerowały w prace Zgromadzenia.
Członkowie polskiej delegacji w Radzie Europy przyznają, że jest gorąco. "Sytuacja jest niewyjaśniona. Istnieje prawdopodobieństwo, że decyzja zostanie przełożona, o ile koledzy nie ochłoną" - przyznaje Danuta Jazłowiecka z PO, szefowa polskiej delegacji.
Zdaniem Tadeusza Iwińskiego z SLD może wręcz dojść do bojkotu. "To już trzecie wybory, jakie obserwuję. Nigdy dotąd Komitet Ministrów, choć ma takie uprawnienia, nie skracał listy kandydatów. To wywołało oburzenie i może grozić bojkotem wyborów" - przyznaje Iwiński. Pod koniec maja ma się ponownie zebrać prezydium i dyskutować, co zrobić dalej.