Premier Donald Tusk, wicepremier Waldemar Pawlak i minister skarbu Aleksander Grad wystąpili wspólnie na konferencji po posiedzeniu rządu. I, inaczej niż w ostatnich tygodniach, o planach prywatyzacyjnych rządu mówili jednym głosem.
>>>Rządowa cenzura na słowo "prywatyzacja"
Co ostatecznie uzgodnili koalicjanci? Rząd zdecydował, że sprzeda część udziałów w KGHM (pakiet do 10 proc. akcji), PGE, Tauronie i Lotosie, ale tak, by zachować nad nimi kontrolę. "W 2010 i 2011 r. gwarancja władztwa państwa jest potrzebna" - mówił szef rządu. Stwierdził, że choć jest gorącym zwolennikiem własności prywatnej, to "po doświadczeniach energetycznych ostatnich miesięcy elementarna kontrola państwa w obszarach strategicznych jest konieczna". Premierowi wtórował koalicjant z PSL. "Decyzje są zbalansowane w taki sposób, aby zachować kontrolę i są też elementy zaangażowania obywatelskiego" - podkreślał Pawlak. Co miał na myśli? Jedną z form sprzedaży akcji będzie prywatyzacja pracownicza, o co walczyło PSL.
W sumie z prywatyzacji do budżetu państwa przez półtora roku ma trafić prawie 37 mld zł, z czego jeszcze w tym roku - 11 mld zł. Jak poinformował minister skarbu, do grudnia rząd sprzeda udziały w 15 spółkach, a przez następne 12 miesięcy - w 39 kolejnych. "Poszukujemy inwestorów, żeby te firmy dobrze funkcjonowały mimo kryzysu" - mówił Grad.
Przeciw prywatyzacji protestują już związkowcy. W Grupie Enea ogłoszono pogotowie strajkowe. A rano w KGHM już zorganizowano dwugodzinny strajk ostrzegawczy, domagając się od rządu zaniechania planów sprzedaży udziałów spółki. Zdaniem związków pozbycie się choćby niewielkiego pakietu akcji może doprowadzić do wrogiego przejęcia firmy. "To może być realne zagrożenie dla polskiej miedzi" - twierdzi Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego i poseł SLD.
>>>Aaaa...strategiczne spółki sprzedam
Jednak rząd zapewnia, że nie ma o tym mowy, a swoją pozycję w spółce chce jeszcze wzmocnić poprzez zmianę jej statutu. Protesty związków szefa rządu nie ruszają. Tusk przekonuje, że nie łamie przedwyborczych obietnic, bo państwo utrzyma kontrolę nad firmą. I zapowiedział, że rząd będzie wspierać zarząd spółki, który uznał strajk za nielegalny. "Współpraca ze związkami nie jest rzeczą łatwą" - skwitował. I podkreślił: "Nie mam zamiaru uczestniczyć w tej grze sił, a rząd nie ma powodu konsultować ze związkami swoich planów".
Obawy związkowców podziela za to opozycja. "Sprzedaż spółek Skarbu Państwa w czasie kryzysu jest nieodpowiedzialna i może być traktowana jako działalność na szkodę Skarbu Państwa" - uważa Adam Hofman z PiS.
Premier jest przeciwnego zdania. "Sytuacja na giełdzie i sytuacja kryzysowa na tyle się ustabilizowała, że jest możliwe uzyskanie większych przychodów niż np. pół roku temu" - zapewnił Tusk.
p
Anna Gielewska: Czy dzisiejsza decyzja rządu ostatecznie kończy pana spór z Waldemarem Pawlakiem o prywatyzację?
Aleksander Grad*: To była bardzo zdrowa dyskusja. I ważne, że mamy w tej sprawie pełne porozumienie. Został przyjęty program, który jest wspólnym sukcesem całego rządu, w tym naszego koalicjanta i premiera Pawlaka.
Ta dyskusja trwała do ostatniej chwili. Na posiedzeniu rządu były jeszcze jakieś kwestie sporne?
Wystarczyły Komitet Stały Rady Ministrów w poniedziałek i jeszcze nasze późniejsze spotkanie u pana premiera. A na Radzie Ministrów było już wszystko jasne.
W ile par oczu odbyło się narada u premiera?
Nie chcę zdradzać kuchni. Spotkanie zorganizował pan premier.
Głównym ustępstwem PO na rzecz koalicjanta jest wpisanie prywatyzacji pracowniczej.
Przyjęliśmy takie rozwiązanie, że wszystkie podmioty będziemy traktować na równych zasadach. Jeżeli będzie spółka menedżersko-pracownicza i będzie miała dobrą ofertę, to będzie brana pod uwagę na takich samych zasadach jak inni inwestorzy. Wicepremier Pawlak w ciągu najbliższych tygodni ma przedstawić sposób ewentualnego wsparcia dla tego typu projektów. A jak to sobie wyobraża? To trzeba już jego pytać.
Czy decyzja w sprawie KGHM, zakładająca sprzedaż nie od 10 do 41 proc., jak pan początkowo zakładał, a tylko do 10 proc., to kompromis w sporze między panem a Schetyną?
Ja tego tak nie traktuję. Odpowiadam m.in. za procesy prywatyzacyjne, przedstawiłem projekt, a wokół niego odbyła się normalna debata. Rada Ministrów podjęła decyzję i ona jest obowiązująca.
Ale związkowcy protestują.
Związki zawodowe nie są uprawnione do tego, żeby decydować o tym, co ma robić właściciel ze swoją własnością, a skarb państwa z własnością całego narodu.
Nie obawia się pan, że zapowiedzi strajków ze strony związkowców, w tym generalnego, mogą dalej obniżać akcje firmy, które już spadają?
To jest nieodpowiedzialne ze strony działaczy związkowych. Oni muszą sobie odpowiedzieć, w czyim interesie działają. To, co zrobił zarząd KGHM - i ma w tym wsparcie rządu - czyli skierowanie sprawy do prokuratury, jest uzasadnione.
Nie będzie pan ich przekonywać do prywatyzacji?
Nie ma pełnej prywatyzacji, myślę więc, że decyzja rządu powinna również ich usatysfakcjonować. Jeśli nie, to znaczy, że działają wyłącznie politycznie. A jeśli związkowcy chcą uprawiać politykę, to niech się wypiszą ze związków i zostaną politykami.
Żadnych rozmów nie będzie?
Bo nie ma o czym. Pełną informację już przekazaliśmy publicznie.
Czy mediacja prezydenta to jest dobry pomysł?
Oczywiście, że nie. Bo niepotrzebnie wikłałby się w rozwiązanie sporu, którego nie ma.
Ze sprzedaży udziałów ma wpłynąć do budżetu 37 mld zł. A co, jeśli nie znajdą się dobrzy inwestorzy albo zaproponują niekorzystne ceny?
Na podstawie moich analiz i tego, co dzieje się na rynku, jestem dobrej myśli. Także na podstawie cen, jakie już udało się nam uzyskać ze sprzedaży resztówek.
Za tydzień mija termin w sprawie stoczni. Będą pieniądze?
Mamy pisemne zapewnienie inwestora, że to jest ostateczna data, i zobaczymy, co zrobi. Myślę, że wywiąże się z tych zobowiązań. Jeśli nie, to będą konsekwencje. Straci wadium, już nie mówiąc o kosztach przygotowania, jakie poniósł w tzw. międzyczasie.
*Aleksander Grad - minister skarbu