"Ostatnio sporo jeżdżę po kraju i tyle krytycznych słów pod adresem Olejniczaka, co teraz, nie słyszałem jeszcze nigdy" - przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM były sekretarz generalny SLD Marek Dyduch. Jego zdaniem największe szanse na przejęcie władzy w partii miałby obecny szef klubu parlamentarnego Jerzy Szmajdziński. "Nie wiem tylko, czy wystarczy mu odwagi, bo znów pojawią się zarzuty, że wraca beton, a za młodego przychodzi stary postkomunista" - dodaje.

Los Olejniczaka w dużej mierze zależy właśnie od Dyducha, który aspiruje do stanowiska przewodniczącego dolnośląskiego SLD. - Jeśli nie dojdzie do zmiany, będzie to kolejny stracony rok dla naszej organizacji. Nie wiem jednak, czy nasi działacze już do tego dojrzeli - mówi. To, czy Dyduchowi uda się zluzować obecnego szefa tamtejszych struktur Janusza Krasonia, który cieszy się poparciem Olejniczaka, rozstrzygnie się na wojewódzkiej konwencji w połowie kwietnia.

Sygnał do rozpoczęcia personalnej rewolucji w szeregach Sojuszu ma jednak nadejść nie z Dolnego Śląska, ale z Mazowsza, gdzie już za kilka dni może dojść do zmiany kierownictwa. Obecny przewodniczący Jacek Pużuk jest skonfliktowany nie tylko z częścią lokalnych działaczy, ale także z sekretarzem generalnym partii Grzegorzem Napieralskim.

Według ustaleń DZIENNIKA jego słabą pozycję chce wykorzystać tandem tworzony przez Józefa Oleksego i Włodzimierza Czarzastego, jednego z bohaterów afery Rywina. Scenariusz forsowany przez część mazowieckich działaczy zakłada, że były premier przejmie schedę po Pużuku, a wieloletni szef Stowarzyszenia Ordynacka zostanie sekretarzem generalnym regionu. Z naszych informacji wynika, że za duet Oleksy - Czarzasty kciuki trzyma Napieralski. "Jeśli obecny zarząd regionu zostanie oceniony negatywnie, to wszystko będzie w rękach delegatów. Wybiorą, kogo będą chcieli. To normalny mechanizm" - mówi dyplomatycznie.

Bardziej dosadny jest sam Czarzasty. "Mazowsze potrzebuje wyrazistych osobowości. Oleksy do nich należy. Z pewnością świetnie by się sprawdził jako szef regionu" - rzuca bez skrupułów. Co ciekawe, tego samego zdania jest także Jacek Pużuk, obecny przewodniczący Mazowsza. "Zgadzam się, że Józef Oleksy jest postacią o wiele bardziej wybitną niż ja. W końcu to były premier i marszałek Sejmu. Nie słyszałem jednak, by chciał mnie zastąpić" - twierdzi.

Polityczne plany Oleksego podobają się za to Dyduchowi. "To mógłby być przystanek w jego drodze do ponownego objęcia kierownictwa partii" - zastanawia się.

Sam Oleksy zapytany, czy chciałby stanąć na czele mazowieckich struktur SLD, ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza. "Sam jestem ciekawy, czy Pużuk dostanie wotum zaufania" - unika odpowiedzi. W podobny sposób reaguje Czarzasty na pytanie o jego ewentualne wejście do władz regionu. "Prędzej czy później polityka mnie wezwie. Nie przypuszczam jednak, by doszło do tego już w sobotę" - kryguje się. Mimo to Czarzasty już dziś wie, w czym tkwi problem Sojuszu. "Partia potrzebuje wyrazistych postulatów. Takich jak legalizacja aborcji, walka o prawa mniejszości seksualnych, renegocjacja umowy państwa z Kościołem" - rozpościera swoją wizję SLD. Zapowiada również, że chce ją zaprezentować podczas sobotniej konwencji.

Winą za brak wyrazistości Sojuszu Czarzasty obarcza jego kierownictwo. "Zamiast rozwiązywać problemy, liderzy od nich uciekają" - mówi. "Poza tym niektórym brakuje odwagi" - dodaje. Pytany, czy Jerzy Szmajdziński i Grzegorz Napieralski, których wymienia się jako nowych liderów, mają jej więcej niż obecny przewodniczący, zapewnia: "Obydwaj są odważni jak lwy".

Zdaniem wielu działaczy SLD w politycznym powrocie Czarzastemu może pomóc także zbieg okoliczności. "Ta historia z antyterrorystami, którzy wtargnęli mu w zeszłym tygodniu do domu, to prezent od losu. Może teraz robić z siebie pierwszego męczennika IV RP" - twierdzi jeden z posłów Sojuszu.

Czy powrót takich polityków, jak Oleksy, Czarzasty czy Dyduch może oznaczać koniec ery Olejniczaka? "Nie. Sądzę, że dostanie w maju wotum zaufania od delegatów. Do zmiany dojdzie dopiero za rok" - odpowiada Dyduch. Sam Olejniczak nie chciał z nami rozmawiać na ten temat.

















Reklama