"Jako pierwszy prezydent wolnej Polski docenił działaczy >>Solidarności

Do tego, według prezesa PiS, jego brat "piastował wiele bardzo wysokich urzędów, nie licząc prezydenckiego, i za każdym razem był wysoko oceniany. Jego dorobek jest ogromny i niepowtarzalny". Nic więc dziwnego, jak pisze "Gazeta Polska", że PO robi wszystko, byle tylko zniszczyć pamięć o tragicznie zmarłym prezydencie.

Reklama

"Polska, która uczci pamięć Lecha Kaczyńskiego, nie będzie tą Polską, której oni chcą. To sprawa niesłychanie ważna, choć na pierwszy rzut oka może się zdawać niepierwszorzędna. Dotyczy symboli i historii, ale to w końcu one będą budować tożsamość naszego kraju. Tak jak Piłsudski nie mógł być symbolem PRL. Tak samo Lech Kaczyński – przy całej nieporównywalności postaci – nie może być symbolem kondominium rosyjsko-niemieckiego w Polsce" - mówi Kaczyński.

Prezes PiS nie oszczędza też obecnego prezydenta. Według niego, nawet Aleksander Kwaśniewski nie zdecydowałby się na usunięcie krzyża. Bo ta decyzja dała sygnał ataku na chrześcijaństwo. "Trudno mi uwierzyć w twierdzenie, iż Komorowski nie zdawał sobie sprawy, co może spowodować jego wypowiedź. Gdyby rzeczywiście był nieświadomy, byłoby to fatalne dla Polski. Taki poziom nieumiejętności przewidywania konsekwencji własnych działań może być wręcz zgubny, szczególnie gdy dotyczy głowy państwa" - mówi dziennikarzom "Gazety Polskiej".



Na celowniku Jarosława Kaczyńskiego znalazł się też biskup Pieronek i władze. Prezes PiS twierdzi, że to Donald Tusk jest odpowiedzialny za ataki na obrońców krzyża. "Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż to polski rząd i władze Warszawy swoją biernością zachęciły te pijane hordy, by rzucały się na bezbronnych ludzi, profanowały znaki pamięci, portrety ofiar katastrofy smoleńskiej. Wystarczyłaby jedna akcja policji i straży miejskiej, by definitywnie skończyć te napady. Z jakiegoś powodu takiej interwencji nie było. Jestem pewien, że decyzja o tolerowaniu łamania prawa wobec obrońców krzyża nie została podjęta w policji. Nawet nie w MSWiA. Odpowiedzialność za napady na Krakowskim Przedmieściu spada na szefa rządu" - grzmi Kaczyński. Dodaje, że ataki na ludzi pod krzyżem to coś, czego "życzyliby sobie tylko zaborcy" a winni całej tej sytuacji staną przed sądem.

Prezes PiS ma też własną teorię na temat katastrofy w Smoleńsku. Coś bowiem musiało zmylić pilotów, że do końca spokojnie lecieli. Wątpliwości, według Jarosława Kaczyńskiego, budzą też szczątki maszyny. "Gdyby nawet Tu-154M lądował awaryjnie w lasku przed lotniskiem, to według specjalistów nie powinien ulec doszczętnemu zniszczeniu. Oczywiście, mielibyśmy do czynienia z poważną katastrofą lotniczą, ale nie tak straszliwą masakrą" - mówi dziennikarzom "Gazety Polskiej".

"Pamiętam dokładnie, że poza najmocniejszą, środkową częścią samolotu tej maszyny jakby nie było. To zupełnie niewyobrażalne, gdyż upadek z tej wysokości – bez wybuchu – nie powoduje tak straszliwych zniszczeń. Co się zatem stało z Tu-154M, z polską delegacją, że część tej maszyny po prostu zniknęła?" - zastanawia się Kaczyński i wzywa do powierzenia tej sprawy specjalistom z Zachodu, bo Rosja nie chce wyjaśnić tego, co stało się w Smoleńsku.