"To nie jest rolą premiera rozstrzygać co jest refundowane, a co nie jest refundowane, ale jako człowiek powiem, że nie chciałbym, żeby jakakolwiek procedura, ale szczególnie taka, która daje szczęście posiadania dzieci, żeby ona była dostępna tylko dla tych, którzy mają pieniądze, bo to byłoby nieludzkie" - powiedział szef rządu.

Reklama

Sejm zajął się w piątek sześcioma projektami dotyczącymi in vitro, które zgłosili posłowie PO i PiS. Trzy projekty zgłosiła Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), czwarty Jarosław Gowin (PO), dwa kolejne - Bolesław Piecha (PiS) oraz Teresa Wargocka (PiS).

Wiceminister zdrowia Marek Twardowski oświadczył podczas sejmowej debaty, że jego resort posiada środki finansowe na refundację zapłodnienia in vitro. Podkreślił, że jeżeli Sejm przyjmie odpowiednią ustawę, to MZ będzie w stanie refundować in vitro.

Premier powiedział też, że z jego punktu widzenia "te procedury, które przewiduje projekt pani poseł Małgorzaty Kidawy-Błońskiej wydają się najbardziej realistycznymi". "Ten projekt dałby chyba gwarancję rzeczywistego postępu i rzeczywistej możliwości korzystania z tej procedury przy wszystkich wątpliwościach o charakterze etycznym" - uważa szef rządu.

Przyznał jednocześnie, że projekt ten - podobnie jak pozostałe dotyczące zapłodnienia pozaustrojowego - budzą wątpliwości. "Tylko ludzie bezrefleksyjni mogą uznać, że dowolny z projektów dotyczących in vitro nie budzi żadnych wątpliwości. Każdy, kto ma jakąś wrażliwość i elementarną wiedzę wie, że to jest rzeczywiście rzecz od strony etycznej i proceduralnej skomplikowana" - zaznaczył Tusk.

Ale - dodał - "jeśli decydujemy się na to, że procedura in vitro jest legalna, to trzeba znaleźć taką procedurę, która spowoduje, że ona będzie dość powszechna, dostępna też dla ludzi niezamożnych". On sam - podkreślił - jest zwolennikiem legalizacji tej metody i według niego, podobny pogląd prezentuje parlamentarna większość.

Premier ocenił też, że w sprawie in vitro każdy ma prawo zabrać głos, również biskupi. "Ale, jak już raz wspomniałem, i powtórzę jeszcze raz, posłowie - i tak na pewno będzie w PO - muszą być odpowiedzialni przed wyborcami, przed narodem i przed własnym sumieniem. I powinni uwzględniać we właściwych proporcjach także opinie różnych autorytetów" - powiedział.

Reklama

"Nie trzeba politycznie klękać przed biskupem, nie trzeba klękać przed +Gazetą Wyborczą+, przed telewizją publiczną, przed TVN. Trzeba rzeczywiście umieć w takich momentach sięgnąć do własnego rozumu i własnego rozumu" - dodał szef rządu.

Zapewnił przy tym, że będzie "dbał o to, żeby posłowie PO nie ulegali politycznym naciskom i rzeczywiście dokonywali wyborów zgodnie z własnym przekonaniem".